poniedziałek, 13 marca 2023

"Ten doskonały raport o wojnie na Ukrainie napisany przez oficera wywiadu można wyjaśnić tylko w jeden sposób – przytłaczające dowodzenie i kontrolę sprawowaną przez chazarską kabałę na całym świecie."

 Jacques Baud

Global Research, 11 marca 2023
r. Centre Français de Recherche sur le Renseignement

Data pierwszej publikacji 5 maja 2022 r.

Część pierwsza: Droga do wojny

Przez lata, od Mali po Afganistan, pracowałem na rzecz pokoju i ryzykowałem dla niego życiem. Nie chodzi więc o usprawiedliwienie wojny, ale o zrozumienie, co nas do niej doprowadziło. [....]

Spróbujmy zbadać korzenie [ukraińskiego] konfliktu. Zaczyna się od tych, którzy od ośmiu lat mówią o "separatystach" czy "niepodległościowcach" z Donbasu. To myląca nazwa. Referenda przeprowadzone przez dwie samozwańcze republiki Donieck i Ługańska w maju 2014 r. nie były referendami "niepodległości" (независимость), jak twierdzili niektórzy pozbawieni skrupułów dziennikarze, ale referendami "samostanowienia" lub "autonomii" (самостоятельность). Określenie "prorosyjski" sugeruje, że Rosja była stroną konfliktu, co nie miało miejsca, a określenie "rosyjskojęzyczni" byłoby bardziej uczciwe. Co więcej, referenda te zostały przeprowadzone wbrew radom Władimira Putina.

W rzeczywistości republiki te nie dążyły do oddzielenia się od Ukrainy, ale do uzyskania statusu autonomii, gwarantującego im używanie języka rosyjskiego jako języka urzędowego – ponieważ pierwszym aktem ustawodawczym nowego rządu wynikającym ze sponsorowanego przez Amerykanów obalenia [demokratycznie wybranego] prezydenta Janukowycza było zniesienie 23 lutego 2014 r. ustawy Kiwałowa-Kolesniczenki z 2012 roku, która uczyniła rosyjski językiem urzędowym na Ukrainie. Trochę tak, jakby niemieccy puczyści zdecydowali, że francuski i włoski nie będą już oficjalnymi językami w Szwajcarii.

Decyzja ta wywołała burzę wśród ludności rosyjskojęzycznej. Rezultatem były ostre represje wobec regionów rosyjskojęzycznych (Odessa, Dniepropietrowsk, Charków, Ługańsk i Donieck), które były prowadzone od lutego 2014 roku i doprowadziły do militaryzacji sytuacji i przerażających masakr ludności rosyjskiej (w Odessie i Mariupolu, najbardziej znanych).

Na tym etapie, zbyt sztywny i pochłonięty doktrynerskim podejściem do operacji, ukraiński sztab generalny pokonał wroga, ale nie zdołał faktycznie zwyciężyć. Wojna prowadzona przez autonomistów [polegała na]... wysoce mobilne operacje prowadzone przy użyciu lekkich środków. Dzięki bardziej elastycznemu i mniej doktrynerskiemu podejściu rebelianci byli w stanie wykorzystać inercję sił ukraińskich, aby wielokrotnie "uwięzić" ich.

W 2014 roku, kiedy byłem w NATO, byłem odpowiedzialny za walkę z rozprzestrzenianiem broni strzeleckiej i próbowaliśmy wykryć rosyjskie dostawy broni dla rebeliantów, aby sprawdzić, czy Moskwa jest w to zaangażowana. Informacje, które wtedy otrzymywaliśmy, pochodziły niemal w całości z polskich służb wywiadowczych i nie "pasowały" do informacji pochodzących z OBWE – i mimo dość prymitywnych zarzutów nie było dostaw broni i sprzętu wojskowego z Rosji.

Rebelianci zostali uzbrojeni dzięki dezercji rosyjskojęzycznych jednostek ukraińskich, które przeszły na stronę rebeliantów. W miarę jak ukraińskie niepowodzenia trwały, bataliony czołgów, artylerii i przeciwlotniczych powiększały szeregi autonomistów. To właśnie popchnęło Ukraińców do zobowiązania się do porozumień mińskich.

Ale zaraz po podpisaniu Porozumień Mińsk 1 prezydent Ukrainy Petro Poroszenko rozpoczął masową "operację antyterrorystyczną" (ATO/Антитерористична операція) przeciwko Donbasowi. Słabo doradzani przez oficerów NATO Ukraińcy ponieśli druzgocącą klęskę pod Debalcewo, co zmusiło ich do zaangażowania się w porozumienia Mińsk 2.

Należy w tym miejscu przypomnieć, że porozumienia Mińsk 1 (wrzesień 2014 r.) i Mińsk 2 (luty 2015 r.) nie przewidywały separacji lub niepodległości republik, ale ich autonomię w ramach Ukrainy. Ci, którzy czytali Porozumienia (jest bardzo niewielu, którzy faktycznie to zrobili), zauważą, że jest napisane, iż status republik miał być negocjowany między Kijowem a przedstawicielami republik, dla wewnętrznego rozwiązania na Ukrainie.

Dlatego od 2014 roku Rosja systematycznie domaga się realizacji porozumień mińskich, odmawiając udziału w negocjacjach, gdyż jest to wewnętrzna sprawa Ukrainy. Z drugiej strony Zachód – kierowany przez Francję – systematycznie próbował zastąpić porozumienia mińskie "formatem normandzkim", który stawiał Rosjan i Ukraińców twarzą w twarz. Pamiętajmy jednak, że przed 23-24 lutego 2022 r. w Donbasie nigdy nie było wojsk rosyjskich. Co więcej, obserwatorzy OBWE nigdy wcześniej nie zaobserwowali najmniejszego śladu rosyjskich jednostek działających w Donbasie. Na przykład mapa wywiadu USA opublikowana przez Washington Post 3 grudnia 2021 r. nie pokazuje rosyjskich żołnierzy w Donbasie.

W październiku 2015 roku Wasyl Grycak, dyrektor Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), wyznał, że w Donbasie zaobserwowano tylko 56 rosyjskich bojowników. Było to dokładnie porównywalne do Szwajcarów, którzy w weekendy jeździli walczyć w Bośni w 1990 roku, lub Francuzów, którzy dziś jeżdżą walczyć na Ukrainie.

Armia ukraińska była wtedy w opłakanym stanie. W październiku 2018 roku, po czterech latach wojny, główny ukraiński prokurator wojskowy Anatolij Matios oświadczył, że Ukraina straciła w Donbasie 2,700 tys. ludzi: 891 z powodu chorób, 318 z wypadków drogowych, 177 z innych wypadków, 175 z zatruć (alkoholem, narkotykami), 172 z nieostrożnego obchodzenia się z bronią, 101 z powodu naruszenia przepisów bezpieczeństwa, 228 z morderstw i 615 z samobójstw.

W rzeczywistości armia ukraińska została osłabiona przez korupcję swoich kadr i nie cieszyła się już poparciem ludności. Według raportu brytyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w marcu/kwietniu 2014 r. 70 procent nie pojawiło się na pierwszej sesji, 80 procent na drugiej, 90 procent na trzeciej i 95 procent na czwartej. Na przełomie października i listopada 2017 r. 70% poborowych nie pojawiło się na kampanii "Jesień 2017". Nie licząc samobójstw i dezercji (często do autonomistów), które sięgały nawet 30 procent siły roboczej w rejonie ATO. Młodzi Ukraińcy odmówili wyjazdu i walki w Donbasie i preferowali emigrację, co tłumaczy, przynajmniej częściowo, deficyt demograficzny kraju.

Ukraińskie Ministerstwo Obrony zwróciło się następnie do NATO o pomoc w uczynieniu jego sił zbrojnych bardziej "atrakcyjnymi". Pracując już nad podobnymi projektami w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych, zostałem poproszony przez NATO o udział w programie odbudowy wizerunku ukraińskich sił zbrojnych. Ale to jest długotrwały proces i Ukraińcy chcieli działać szybko.

Tak więc, aby zrekompensować brak żołnierzy, ukraiński rząd uciekł się do paramilitarnych milicji. W 2020 roku stanowili około 40 procent sił ukraińskich i liczyli około 102 000 ludzi, jak podaje Reuters. Byli uzbrojeni, finansowani i szkoleni przez Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, Kanadę i Francję. Było ponad 19 narodowości.

Milicje te działały w Donbasie od 2014 roku, przy wsparciu Zachodu. Nawet jeśli można spierać się o termin "nazista", faktem pozostaje, że te milicje są brutalne, przekazują mdłą ideologię i są zjadliwie antysemickie. [i] składają się z fanatycznych i brutalnych jednostek. Najbardziej znanym z nich jest Pułk Azow, którego godło przypomina 2 Dywizję Pancerną SS Das Reich, która jest czczona na Ukrainie za wyzwolenie Charkowa od Sowietów w 1943 r., Przed dokonaniem masakry w Oradour-sur-Glane we Francji w 1944 r. [....]

Określanie ukraińskich oddziałów paramilitarnych jako "nazistów" lub "neonazistów" jest uważane za rosyjską propagandę. Ale to nie jest pogląd Times of Israel ani Centrum Antyterroryzmu West Point Academy. W 2014 roku magazyn Newsweek zdawał się kojarzyć ich bardziej z... Państwo Islamskie. Dokonaj wyboru!

Tak więc Zachód wspierał i nadal uzbrajał milicje, które od 2014 r. były winne licznych zbrodni przeciwko ludności cywilnej: gwałtów, tortur i masakr.

Integracji tych sił paramilitarnych z ukraińską Gwardią Narodową wcale nie towarzyszyła "denazyfikacja", jak twierdzą niektórzy.

Wśród wielu przykładów pouczające jest insygnia pułku Azow:

W 2022 roku, bardzo schematycznie, ukraińskie siły zbrojne walczące z rosyjską ofensywą zostały zorganizowane jako:

  • Armia, podporządkowana Ministerstwu Obrony. Jest zorganizowany w 3 korpusy armii i składa się z formacji manewrowych (czołgi, ciężka artyleria, pociski itp.).
  • Gwardia Narodowa, która podlega Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i jest zorganizowana w 5 dowództw terytorialnych.

Gwardia Narodowa jest zatem siłami obrony terytorialnej, które nie są częścią ukraińskiej armii. Obejmuje milicje paramilitarne, zwane "batalionami ochotniczymi" (добровольчі батальйоні), znane również pod sugestywną nazwą "bataliony odwetowe" i składające się z piechoty. Głównie wyszkoleni do walki miejskiej, teraz bronią miast takich jak Charków, Mariupol, Odessa, Kijów itp.

Część druga: Wojna

Jako były szef analiz sił Układu Warszawskiego w szwajcarskim wywiadzie strategicznym obserwuję ze smutkiem – ale nie zdziwieniem – że nasze służby nie są już w stanie zrozumieć sytuacji militarnej na Ukrainie. Samozwańczy "eksperci", którzy paradują na ekranach naszych telewizorów, niestrudzenie przekazują te same informacje, modulowane twierdzeniem, że Rosja – i Władimir Putin – są irracjonalni. Zróbmy krok wstecz.

  1. Wybuch wojny

Od listopada 2021 roku Amerykanie nieustannie grożą rosyjską inwazją na Ukrainę. Jednak Ukraińcy początkowo nie wydawali się zgadzać. Dlaczego nie?

Musimy wrócić do 24 marca 2021 roku. Tego dnia Wołodymyr Zełenski wydał dekret o odzyskaniu Krymu i zaczął rozmieszczać swoje siły na południu kraju. Jednocześnie przeprowadzono kilka ćwiczeń NATO między Morzem Czarnym a Bałtykiem, którym towarzyszył znaczny wzrost lotów rozpoznawczych wzdłuż granicy rosyjskiej. Następnie Rosja przeprowadziła kilka ćwiczeń, aby sprawdzić gotowość operacyjną swoich żołnierzy i pokazać, że śledzi rozwój sytuacji.

Sytuacja uspokoiła się do października-listopada wraz z zakończeniem ćwiczeń ZAPAD 21, których ruchy wojsk zostały zinterpretowane jako wzmocnienie ofensywy przeciwko Ukrainie. Jednak nawet władze ukraińskie odrzuciły ideę rosyjskich przygotowań do wojny, a minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow twierdzi, że od wiosny nie doszło do zmiany granicy.

Naruszając porozumienia mińskie, Ukraina prowadziła operacje lotnicze w Donbasie przy użyciu dronów, w tym co najmniej jedno uderzenie na skład paliw w Doniecku w październiku 2021 roku. Zauważyła to prasa amerykańska, ale nie Europejczycy; I nikt nie potępił tych naruszeń.

W lutym 2022 r. wydarzenia osiągnęły punkt kulminacyjny. 7 lutego, podczas wizyty w Moskwie, Emmanuel Macron potwierdził Władimirowi Putinowi swoje zaangażowanie w porozumienia mińskie, zobowiązanie to powtórzy po spotkaniu z Wołodymyrem Zełenskim następnego dnia. Ale 11 lutego w Berlinie, po dziewięciu godzinach pracy, spotkanie doradców politycznych przywódców "formatu normandzkiego" zakończyło się bez żadnego konkretnego rezultatu: Ukraińcy nadal odmawiali stosowania porozumień mińskich, najwyraźniej pod presją Stanów Zjednoczonych. Władimir Putin zauważył, że Macron złożył puste obietnice i że Zachód nie jest gotowy do egzekwowania porozumień, tak samo jak sprzeciw wobec porozumienia, które wykazywał przez osiem lat.

Ukraińskie przygotowania w strefie kontaktu trwały nadal. Rosyjski parlament zaniepokoił się; a 15 lutego zwróciła się do Władimira Putina o uznanie niepodległości republik, czego początkowo odmówił.

17 lutego prezydent Joe Biden ogłosił, że Rosja zaatakuje Ukrainę w najbliższych dniach. Skąd o tym wiedział? To tajemnica. Ale od 16 listopada ostrzał artyleryjski ludności Donbasu dramatycznie wzrósł, jak pokazują codzienne raporty obserwatorów OBWE. Oczywiście ani media, ani Unia Europejska, ani NATO, ani żaden zachodni rząd nie zareagował ani nie interweniował. Później powiedziano, że była to rosyjska dezinformacja. W rzeczywistości wydaje się, że Unia Europejska i niektóre kraje celowo milczą na temat masakry ludności Donbasu, wiedząc, że sprowokuje to rosyjską interwencję.

Jednocześnie pojawiły się doniesienia o sabotażu w Donbasie. 18 stycznia bojownicy Donbasu przechwycili posługujących się językiem polskim sabotażystów, wyposażonych w zachodni sprzęt, którzy chcieli doprowadzić do incydentów chemicznych w Gorłówce. Mogli to być najemnicy CIA, dowodzeni lub "doradzani" przez Amerykanów i składający się z ukraińskich lub europejskich bojowników, do przeprowadzania akcji dywersyjnych w republikach Donbasu.

W rzeczywistości już 16 lutego Joe Biden wiedział, że Ukraińcy rozpoczęli intensywny ostrzał ludności cywilnej Donbasu, zmuszając Władimira Putina do dokonania trudnego wyboru: pomóc militarnie Donbasowi i stworzyć problem międzynarodowy, czy stać z boku i patrzeć, jak rosyjskojęzyczny naród Donbasu jest miażdżony.

Gdyby zdecydował się interweniować, Putin mógłby powołać się na międzynarodowe zobowiązanie "Odpowiedzialności za ochronę" (R2P). Wiedział jednak, że niezależnie od jej charakteru i skali, interwencja wywoła burzę sankcji. Dlatego niezależnie od tego, czy rosyjska interwencja ograniczyłaby się do Donbasu, czy też poszłaby dalej, by wywrzeć presję na Zachód w sprawie statusu Ukrainy, cena do zapłacenia byłaby taka sama. To właśnie wyjaśnił w swoim przemówieniu 21 lutego. Tego dnia zgodził się na prośbę Dumy i uznał niepodległość obu republik Donbasu, a jednocześnie podpisał z nimi traktaty o przyjaźni i pomocy.

Ukraiński ostrzał artyleryjski ludności Donbasu trwał nadal, a 23 lutego obie republiki zwróciły się o pomoc wojskową do Rosji. 24 lutego Władimir Putin powołał się na art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych, który przewiduje wzajemną pomoc wojskową w ramach sojuszu obronnego.

Aby rosyjska interwencja wydawała się całkowicie nielegalna w oczach opinii publicznej, mocarstwa zachodnie celowo ukrywały fakt, że wojna faktycznie rozpoczęła się 16 lutego. Ukraińska armia przygotowywała się do ataku na Donbas już w 2021 roku, o czym doskonale wiedziały niektóre rosyjskie i europejskie służby wywiadowcze.

W przemówieniu z 24 lutego Władimir Putin określił dwa cele swojej operacji: "demilitaryzację" i "denazyfikację" Ukrainy. Nie chodziło więc o przejęcie Ukrainy, ani nawet, jak przypuszczalnie, o jej okupację; a już na pewno nie o jego zniszczeniu.

Od tego momentu nasza wiedza o przebiegu operacji jest ograniczona: Rosjanie mają doskonałe zabezpieczenie swoich operacji (OPSEC), a szczegóły ich planowania nie są znane. Ale dość szybko przebieg operacji pozwala nam zrozumieć, w jaki sposób cele strategiczne zostały przełożone na poziom operacyjny.

Demilitaryzacja:

  • naziemne niszczenie ukraińskiego lotnictwa, systemów obrony powietrznej i środków rozpoznania;
  • neutralizacja struktur dowodzenia i wywiadu (C3I), a także głównych szlaków logistycznych w głębi terytorium;
  • okrążenie większości ukraińskiej armii zgromadzonej na południowym wschodzie kraju.

Denazyfikacja:

  • zniszczenie lub neutralizacja batalionów ochotniczych działających w Odessie, Charkowie i Mariupolu, a także w różnych obiektach na terytorium.
  1. Demilitaryzacja

Rosyjska ofensywa została przeprowadzona w bardzo "klasyczny" sposób. Początkowo – jak Izraelczycy w 1967 r. – wraz ze zniszczeniem sił powietrznych na ziemi już w pierwszych godzinach. Następnie byliśmy świadkami jednoczesnego postępu wzdłuż kilku osi w myśl zasady "płynącej wody": nacierać wszędzie tam, gdzie opór był słaby i opuszczać miasta (bardzo wymagające pod względem wojska) na później. Na północy natychmiast zajęto elektrownię w Czarnobylu, aby zapobiec aktom sabotażu. Wizerunki ukraińskich i rosyjskich żołnierzy pilnujących razem fabryki oczywiście nie są pokazane.

Pomysł, że Rosja próbuje przejąć Kijów, stolicę, aby wyeliminować Zełenskiego, pochodzi typowo z Zachodu. Ale Władimir Putin nigdy nie zamierzał strzelać ani obalać Zełenskiego. Zamiast tego Rosja stara się utrzymać go u władzy, zmuszając go do negocjacji, otaczając Kijów. Rosjanie chcą uzyskać neutralność Ukrainy.

Wielu zachodnich komentatorów było zaskoczonych, że Rosjanie nadal szukają wynegocjowanego rozwiązania podczas prowadzenia operacji wojskowych. Wyjaśnienie leży w rosyjskiej perspektywie strategicznej od czasów sowieckich. Dla Zachodu wojna zaczyna się, gdy kończy się polityka. Jednak rosyjskie podejście podąża za inspiracją Clausewitza: wojna jest ciągłością polityki i można płynnie przechodzić od jednego do drugiego, nawet podczas walki. Pozwala to na wywieranie presji na przeciwnika i zmuszanie go do negocjacji.

Z operacyjnego punktu widzenia rosyjska ofensywa była przykładem wcześniejszych działań wojskowych i planowania: w ciągu sześciu dni Rosjanie zajęli terytorium tak duże jak Wielka Brytania, z prędkością postępu większą niż to, co Wehrmacht osiągnął w 1940 roku.

Większość ukraińskiej armii została rozmieszczona na południu kraju w ramach przygotowań do dużej operacji przeciwko Donbasowi. Dlatego siły rosyjskie były w stanie okrążyć go od początku marca w "kotle" między Słowiańskiem, Kramatorskiem i Siewierodonickiem, z natarciem ze wschodu przez Charków i drugim z południa z Krymu. Wojska republik donieckiej (DRL) i ługańskiej (ŁRL) uzupełniają siły rosyjskie natarciem ze wschodu.

Na tym etapie siły rosyjskie powoli zaciskają pętlę, ale nie są już pod presją czasu ani harmonogramem. Ich cel demilitaryzacji został osiągnięty, a pozostałe siły ukraińskie nie mają już operacyjnej i strategicznej struktury dowodzenia.

"Spowolnienie", które nasi "eksperci" przypisują złej logistyce, jest tylko konsekwencją osiągnięcia ich celów. Rosja nie chce angażować się w okupację całego terytorium Ukrainy. W rzeczywistości wydaje się, że Rosja próbuje ograniczyć swoje natarcie do granicy językowej kraju.

Nasze media mówią o masowych bombardowaniach ludności cywilnej, zwłaszcza w Charkowie, a przerażające obrazy są szeroko rozpowszechniane. Jednak Gonzalo Lira, mieszkający tam korespondent z Ameryki Łacińskiej, przedstawia nam spokojne miasto 10 i 11 marca. To prawda, że jest to duże miasto i nie widzimy wszystkiego – ale to zdaje się wskazywać, że nie jesteśmy w totalnej wojnie, że jesteśmy nieustannie obsługiwani na ekranach naszych telewizorów. Jeśli chodzi o republiki Donbasu, to "wyzwoliły" własne terytoria i walczą w mieście Mariupol.

  1. Denazyfikacja

W miastach takich jak Charków, Mariupol i Odessa ukraińską obronę zapewniają paramilitarne milicje. Wiedzą, że cel "denazyfikacji" jest wymierzony przede wszystkim w nich. Dla napastnika na obszarze zurbanizowanym cywile stanowią problem. Dlatego Rosja dąży do stworzenia korytarzy humanitarnych, aby opróżnić miasta z cywilów i pozostawić tylko milicje, aby łatwiej z nimi walczyć.

I odwrotnie, milicje te starają się powstrzymać cywilów w miastach przed ewakuacją, aby odwieść armię rosyjską od walki. Dlatego niechętnie realizują te korytarze i robią wszystko, aby rosyjskie wysiłki zakończyły się niepowodzeniem – wykorzystują ludność cywilną jako "żywe tarcze". Filmy pokazujące cywilów próbujących opuścić Mariupol i pobitych przez bojowników pułku Azowa są oczywiście starannie cenzurowane przez zachodnie media.

Na Facebooku grupa Azow została uznana za tę samą kategorię co Państwo Islamskie [ISIS] i podlegała "polityce platformy wobec niebezpiecznych osób i organizacji". Zabroniono więc gloryfikować jego działalność, a "stanowiska", które były dla niego korzystne, były systematycznie zakazane. Ale 24 lutego Facebook zmienił swoją politykę i zezwolił na posty korzystne dla milicji. W tym samym duchu w marcu platforma zezwoliła w byłych krajach wschodnich na mordowanie rosyjskich żołnierzy i przywódców. To tyle, jeśli chodzi o wartości, które inspirują naszych liderów.

Nasze media propagują romantyczny obraz powszechnego oporu narodu ukraińskiego. To właśnie ten wizerunek skłonił Unię Europejską do sfinansowania dystrybucji broni wśród ludności cywilnej. Jako szef misji pokojowych w ONZ zajmowałem się kwestią ochrony ludności cywilnej. Trybunał stwierdził, że przemoc wobec ludności cywilnej miała miejsce w bardzo szczególnych kontekstach. W szczególności, gdy broń jest obfita i nie ma struktur dowodzenia.

Te struktury dowodzenia są istotą armii: ich funkcją jest ukierunkowanie użycia siły na cel. Uzbrajając obywateli w przypadkowy sposób, jak ma to miejsce obecnie, UE zamienia ich w bojowników, czego skutkiem jest uczynienie z nich potencjalnych celów. Co więcej, bez dowodzenia, bez celów operacyjnych, dystrybucja broni prowadzi nieuchronnie do wyrównania porachunków, bandytyzmu i działań, które są bardziej zabójcze niż skuteczne. Wojna staje się kwestią emocji. Siła staje się przemocą. To właśnie wydarzyło się w Tawarga (Libia) od 11 do 13 sierpnia 2011 r., gdzie 30 000 czarnych Afrykanów zostało zmasakrowanych bronią na spadochronach (nielegalnie) przez Francję. Nawiasem mówiąc, brytyjski Królewski Instytut Studiów Strategicznych (RUSI) nie widzi żadnej wartości dodanej w tych dostawach broni.

Co więcej, dostarczając broń do kraju ogarniętego wojną, naraża się na bycie uważanym za stronę wojującą. Rosyjskie ataki z 13 marca 2022 r. na bazę lotniczą w Mikołajewie są następstwem rosyjskich ostrzeżeń, że dostawy broni będą traktowane jako wrogie cele.

UE powtarza katastrofalne doświadczenia III Rzeszy z ostatnich godzin bitwy o Berlin. Wojnę należy pozostawić wojsku, a kiedy jedna ze stron przegra, musi zostać przyznana. A jeśli ma być opór, musi być prowadzony i ustrukturyzowany. Ale robimy dokładnie odwrotnie – popychamy obywateli do walki, a jednocześnie Facebook autoryzuje wezwania do mordowania rosyjskich żołnierzy i przywódców. To tyle, jeśli chodzi o wartości, które nas inspirują.

Niektóre służby wywiadowcze postrzegają tę nieodpowiedzialną decyzję jako sposób na wykorzystanie ludności ukraińskiej jako mięsa armatniego do walki z Rosją Władimira Putina. Lepiej byłoby zaangażować się w negocjacje i w ten sposób uzyskać gwarancje dla ludności cywilnej, niż dolewać oliwy do ognia. Łatwo jest walczyć z krwią innych.

  1. Szpital położniczy w Mariupolu

Ważne jest, aby wcześniej zrozumieć, że to nie armia ukraińska broni Mariupola, ale milicja Azow, złożona z zagranicznych najemników.

W podsumowaniu sytuacji z 7 marca 2022 r. rosyjska misja ONZ w Nowym Jorku oświadczyła, że "mieszkańcy informują, że ukraińskie siły zbrojne wydaliły personel ze szpitala porodowego nr 1 w Mariupolu i utworzyły posterunek ogniowy wewnątrz obiektu". 8 marca niezależne rosyjskie media Lenta.ru opublikowały zeznania cywilów z Mariupola, którzy mówili, że szpital położniczy został przejęty przez milicję pułku Azow, i którzy wypędzili cywilnych okupantów, grożąc im bronią. Potwierdzili wypowiedzi rosyjskiego ambasadora sprzed kilku godzin.

Szpital w Mariupolu zajmuje dominującą pozycję, doskonale nadaje się do instalacji broni przeciwpancernej i do obserwacji. 9 marca siły rosyjskie uderzyły na budynek. Według CNN 17 osób zostało rannych, ale zdjęcia nie pokazują żadnych ofiar w budynku i nie ma dowodów na to, że wspomniane ofiary są związane z tym atakiem. Mówi się o dzieciach, ale w rzeczywistości nie ma nic. Nie przeszkadza to przywódcom UE postrzegać to jako zbrodnię wojenną. A to pozwala Zełenskiemu wezwać do wprowadzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą.

W rzeczywistości nie wiemy dokładnie, co się stało. Ale sekwencja wydarzeń zdaje się potwierdzać, że siły rosyjskie uderzyły na pozycje pułku Azow, a oddział położniczy był wtedy wolny od cywilów.

Problem polega na tym, że paramilitarne milicje, które bronią miast, są zachęcane przez społeczność międzynarodową, aby nie respektowały zasad wojny. Wygląda na to, że Ukraińcy odtworzyli scenariusz szpitala położniczego w Kuwejcie z 1990 roku, który został całkowicie zainscenizowany przez firmę Hill & Knowlton za 10,7 miliona dolarów, aby przekonać Radę Bezpieczeństwa ONZ do interwencji w Iraku w ramach operacji Pustynna Tarcza/Burza.

Zachodni politycy od ośmiu lat akceptują cywilne ataki w Donbasie, nie przyjmując żadnych sankcji wobec ukraińskich władz. Już dawno weszliśmy w dynamikę, w której zachodni politycy zgodzili się poświęcić prawo międzynarodowe dla swojego celu, jakim jest osłabienie Rosji.

Część trzecia: Wnioski

Jako były pracownik wywiadu, pierwszą rzeczą, która mnie uderza, jest całkowity brak zachodnich służb wywiadowczych w dokładnym przedstawieniu sytuacji w ciągu ostatniego roku. W rzeczywistości wydaje się, że w całym zachodnim świecie służby wywiadowcze zostały przytłoczone przez polityków. Problem polega na tym, że to politycy decydują – najlepsza służba wywiadowcza na świecie jest bezużyteczna, jeśli decydent nie słucha. Tak właśnie stało się podczas tego kryzysu.

To powiedziawszy, podczas gdy kilka służb wywiadowczych miało bardzo dokładny i racjonalny obraz sytuacji, inne wyraźnie miały taki sam obraz jak ten propagowany przez nasze media. Problem polega na tym, że z doświadczenia wynika, że są oni wyjątkowo źli na poziomie analitycznym – doktrynerscy, brakuje im intelektualnej i politycznej niezależności niezbędnej do oceny sytuacji z wojskową "jakością".

Po drugie, wydaje się, że w niektórych krajach europejskich politycy celowo zareagowali ideologicznie na sytuację. Dlatego ten kryzys od początku był irracjonalny. Należy zauważyć, że wszystkie dokumenty, które zostały przedstawione opinii publicznej podczas tego kryzysu, zostały przedstawione przez polityków w oparciu o źródła komercyjne.

Niektórzy zachodni politycy najwyraźniej chcieli, aby doszło do konfliktu. W Stanach Zjednoczonych scenariusze ataku przedstawione przez Anthony'ego Blinkena Radzie Bezpieczeństwa ONZ były jedynie wytworem wyobraźni pracującego dla niego zespołu Tigera – zrobił dokładnie to, co Donald Rumsfeld w 2002 roku, który "ominął" CIA i inne służby wywiadowcze, które były znacznie mniej asertywne w sprawie irackiej broni chemicznej.

Dramatyczne wydarzenia, których jesteśmy dziś świadkami, mają przyczyny, o których wiedzieliśmy, ale nie chcieliśmy ich zobaczyć:

  • na poziomie strategicznym ekspansja NATO (o której tutaj nie mówiliśmy);
  • na poziomie politycznym zachodnia odmowa wdrożenia porozumień mińskich;
  • oraz operacyjnie ciągłe i powtarzające się ataki na ludność cywilną Donbasu w ostatnich latach oraz dramatyczny wzrost pod koniec lutego 2022 r.

Innymi słowy, możemy oczywiście ubolewać i potępiać rosyjski atak. Ale MY (czyli: Stany Zjednoczone, Francja i Unia Europejska na czele) stworzyliśmy warunki do wybuchu konfliktu. Okazujemy współczucie narodowi ukraińskiemu i dwóm milionom uchodźców. To jest w porządku. Ale gdybyśmy mieli odrobinę współczucia dla tej samej liczby uchodźców z ukraińskiej ludności Donbasu, zmasakrowanych przez ich własny rząd i którzy szukali schronienia w Rosji przez osiem lat, prawdopodobnie nic z tego by się nie wydarzyło.

[....]

To, czy termin "ludobójstwo" odnosi się do nadużyć narodu donbaskiego, jest kwestią otwartą. Termin ten jest zazwyczaj zarezerwowany dla przypadków o większej skali (Holokaust itp.). Ale definicja podana przez Konwencję o Ludobójstwie jest prawdopodobnie wystarczająco szeroka, aby zastosować ją do tego przypadku.

Najwyraźniej ten konflikt doprowadził nas do histerii. Wydaje się, że sankcje stały się preferowanym narzędziem naszej polityki zagranicznej. Gdybyśmy nalegali, aby Ukraina przestrzegała porozumień mińskich, które wynegocjowaliśmy i poparliśmy, nic takiego by się nie wydarzyło. Potępienie Władimira Putina jest również nasze. Nie ma sensu później marudzić – powinniśmy byli działać wcześniej. Jednak ani Emmanuel Macron (jako gwarant i członek Rady Bezpieczeństwa ONZ), ani Olaf Scholz, ani Wołodymyr Zełenski nie dotrzymali swoich zobowiązań. W końcu prawdziwą porażką są ci, którzy nie mają głosu.

Unia Europejska nie była w stanie promować realizacji porozumień mińskich, a wręcz przeciwnie, nie reagowała, gdy Ukraina bombardowała własną ludność w Donbasie. Gdyby tak się stało, Władimir Putin nie musiałby reagować. Nieobecna w fazie dyplomatycznej UE wyróżniała się, podsycając konflikt. 27 lutego ukraiński rząd zgodził się na rozpoczęcie negocjacji z Rosją. Ale kilka godzin później Unia Europejska przegłosowała budżet w wysokości 450 milionów euro na dostawy broni na Ukrainę, dolewając oliwy do ognia. Od tego momentu Ukraińcy czuli, że nie muszą się porozumiewać. Opór azowskiej milicji w Mariupolu doprowadził nawet do zwiększenia ilości broni o 500 mln euro.

Na Ukrainie, z błogosławieństwem krajów zachodnich, wyeliminowano tych, którzy opowiadają się za negocjacjami. Tak jest w przypadku Denisa Kiriejewa, jednego z ukraińskich negocjatorów, zamordowanego 5 marca przez ukraińskie służby specjalne (SBU), ponieważ był zbyt przychylny Rosji i został uznany za zdrajcę. Ten sam los spotkał Dmitrija Demjanenkę, byłego wiceszefa głównego zarządu SBU ds. Kijowa i regionu, który został zamordowany 10 marca, ponieważ był zbyt przychylny porozumieniu z Rosją – został zastrzelony przez milicję Mirotvorec ("Rozjemca"). Ta milicja jest powiązana ze stroną internetową Mirotvorets, która wymienia "wrogów Ukrainy", z ich danymi osobowymi, adresami i numerami telefonów, aby można ich było nękać, a nawet eliminować; praktyka, która jest karalna w wielu krajach, ale nie na Ukrainie. ONZ i niektóre kraje europejskie zażądały zamknięcia tego miejsca – ale żądanie to zostało odrzucone przez Radę [ukraiński parlament].

Ostatecznie cena będzie wysoka, ale Władimir Putin prawdopodobnie osiągnie cele, które sobie wyznaczył. Wepchnęliśmy go w ramiona Chin. Jego związki z Pekinem umocniły się. Chiny wyłaniają się jako mediator w konflikcie... Amerykanie muszą prosić Wenezuelę i Iran o ropę, aby wyjść z impasu energetycznego, w którym się znaleźli – a Stany Zjednoczone muszą żałośnie wycofać się z sankcji nałożonych na swoich wrogów.

Zachodni ministrowie, którzy dążą do załamania rosyjskiej gospodarki i sprawienia, by Rosjanie cierpieli, a nawet wzywają do zabójstwa Putina, pokazują (nawet jeśli częściowo odwrócili formę swoich słów, ale nie treść!), że nasi przywódcy nie są lepsi od tych, których nienawidzimy – sankcjonowanie rosyjskich sportowców na paraigrzyskach paraolimpijskich lub rosyjskich artystów nie ma nic wspólnego z walką z Putinem. [....]

Co sprawia, że konflikt na Ukrainie jest bardziej naganny niż nasze wojny w Iraku, Afganistanie czy Libii? Jakie sankcje przyjęliśmy wobec tych, którzy celowo okłamali społeczność międzynarodową, aby prowadzić niesprawiedliwe, nieuzasadnione i mordercze wojny?....Czy przyjęliśmy jedną sankcję przeciwko krajom, firmom lub politykom, którzy dostarczają broń do konfliktu w Jemenie, uważanego za "najgorszą katastrofę humanitarną na świecie"?

Zadać pytanie to odpowiedzieć na nie... A odpowiedź nie jest ładna.

*

Uwaga dla czytelników: Kliknij przyciski udostępniania powyżej lub poniżej. Śledź nas na Instagramie, Twitterze i Facebooku. Zapraszam do repostowania i udostępniania szeroko artykułów Global Research.

Przetłumaczono z francuskiego. Oryginalne źródło.

Centre Français de Recherche sur le Renseignement

BULLETIN DE DOCUMENTATION N°27 / MARS 2022

LA SITUATION MILITAIRE EN UKRAINA

Nasze podziękowania dla CFRR

Jacques Baud jest byłym pułkownikiem Sztabu Generalnego, byłym członkiem szwajcarskiego wywiadu strategicznego, specjalistą od krajów wschodnich. Został przeszkolony w amerykańskich i brytyjskich służbach wywiadowczych. Pełnił funkcję szefa polityki operacji pokojowych ONZ. Jako ekspert ONZ ds. praworządności i instytucji bezpieczeństwa zaprojektował i kierował pierwszą wielowymiarową jednostką wywiadowczą ONZ w Sudanie. Pracował dla Unii Afrykańskiej i przez 5 lat był odpowiedzialny za walkę w NATO z proliferacją broni strzeleckiej. Był zaangażowany w rozmowy z najwyższymi rosyjskimi urzędnikami wojskowymi i wywiadowczymi tuż po upadku ZSRR. W ramach NATO śledził kryzys ukraiński w 2014 r., a następnie uczestniczył w programach pomocy dla Ukrainy. Jest autorem kilku książek na temat wywiadu, wojny i terroryzmu, w szczególności Le Détournement wydanej przez SIGEST, Gouverner par les fake news, L'affaire Navalny. Jego najnowsza książka to Poutine, maître du jeu? wydane przez Max Milo.

Wyróżniony obraz pochodzi z programu "TUR"

___
https://www.globalresearch.ca/the-military-situation-in-the-ukraine/5778420

Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:http://stateofthenation.co/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz