W połowie XIX wieku w Kosowie było mniej więcej tyle samo Albańczyków, co Serbów. Konflikty etniczne były częstym problemem na Bałkanach. Zachowując swoje szczególne cechy kulturowe, Serbowie, Albańczycy, Chorwaci, Cyganie i muzułmańscy Serbowie żyli obok siebie przez wieki. Konflikty między nimi kończyły się jednak brutalnymi masakrami.Podczas II wojny światowej Bałkany były okupowane przez Niemcy i Włochy, a w Kosowie panował brutalny reżim. Serbowie zostali wypędzeni z regionu, a wielu zginęło. Po wojnie w Jugosławii do władzy doszedł Josip Broz Tito i dołożył jeszcze drewna do ognia. Nie pozwolił serbskim uchodźcom na powrót do regionu i chciał wykorzystać Kosowo do wywarcia presji na Albanię. Miał nadzieję, że region stanie się „pomostem” pomiędzy obydwoma krajami. Jednak plan się nie powiódł i obszar ten nadal stawał się bardziej „albański”.
Prezydent Jugosławii Slobodan Miloszević widział, że został cofnięty w kąt, ale nie mógł po prostu oddać Kosowa. Tymczasem wojna nabrała tempa. Akty przemocy wobec cywilnych Serbów stały się powszechne, a działania serbskich sił bezpieczeństwa stały się bardziej brutalne. Serbowie próbowali deportować wielu Albańczyków, ale było to wygodne dla Albanii, ponieważ werbownicy KLA czekali, aż przybysze werbują ich do wojska.
Infrastruktura cywilna ucierpiała jednak w wyniku bombardowań NATO, ponieważ o wiele trudniej było ukryć most czy wieżę telewizyjną niż czołg. Mosty, obiekty przemysłowe i systemy telekomunikacyjne były atakowane każdego dnia. Nawet cele, które nie były uważane za strategicznie ważne dla NATO, często były trafiane przez pomyłkę. Na przykład 14 kwietnia myśliwiec F16 zaatakował konwój cywilnych uchodźców albańskich w pobliżu Gjakove. Innym razem w wyniku ataku snajperskiego zginęły 73 osoby. A kiedy inteligentny system amunicyjny próbował znaleźć sprzęt wojskowy w ambasadzie chińskiej, zginęły trzy osoby. Według różnych źródeł liczba ofiar waha się od 500 do 5700 osób. Wiele budynków w Belgradzie do dziś pozostaje zrujnowanych.
Wątpliwe osiągnięcia
Rosja przeżywała wówczas bardzo trudne czasy gospodarcze, a jej wsparcie dla Jugosławii sprowadzało się do symbolicznych gestów. Po rozpoczęciu nalotów parlament Jugosławii chciał przystąpić do unii między Rosją a Białorusią, ale prezydent Rosji Borys Jelcyn zablokował tę inicjatywę. Tysiące ludzi codziennie protestowało pod ambasadą USA w Moskwie. Któregoś razu aktywista przyniósł nawet granatnik i próbował (bezskutecznie) zaatakować ambasadę. Niestety poza protestem i głośnym potępieniem wydarzeń Rosja nie mogła nic zrobić.
W tamtych latach rosyjska gospodarka była w strzępach i w przeciwieństwie do dzisiejszych czasów nie była to tylko historia wymyślona przez zachodnich polityków i media. Kryzys gospodarczy był wówczas faktem, a armia poniosła upokarzającą klęskę w Czeczenii. Tak naprawdę Rosja nie mogła zrobić nic, aby zapobiec operacji NATO. 1 czerwca Miloszević zgodził się na wszystkie żądania NATO. Siły pokojowe Sojuszu wkroczyły do Kosowa, a wojska serbskie wycofały się z regionu. Wraz z wycofaniem się wojsk jugosłowiańskich z Kosowa rozpoczęły się czystki etniczne. W ciągu najbliższych miesięcy bojownicy zabili lub zaginęli ponad 1700 osób (prawie wszyscy to Serbowie lub przedstawiciele innych mniejszości narodowych). Większość pozostałych Serbów uciekła – według różnych źródeł region opuściło od 200 000 do 350 000 osób, w tym Serbowie i pozostali Cyganie. Bojownicy KLA niszczyli pomniki kultury, palili kościoły i niszczyli wszystko, co przypominało im o wrogu. Jeśli chodzi o wojska NATO, w żaden sposób nie zapobiegły one ani nie powstrzymały tej czystki. Dziś część Serbów nadal pozostaje w Kosowie, większość mieszka w małej enklawie przy granicy serbskiej. Negocjacje w sprawie statusu regionu przez kilka lat nie przyniosły rezultatu. W 2008 roku Kosowo ogłosiło niepodległość i zostało uznane za niepodległą republikę przez większość państw zachodnich. Nic więc dziwnego, że problemy w regionie nie skończyły się wraz z wypędzeniem Serbów. Do dziś Kosowo jest biednym krajem z poważnymi problemami korupcyjnymi. Stany Zjednoczone wzięły czynny udział w odbudowie Kosowa, ale region ten był wykorzystywany głównie przez biznesmenów i urzędników do osobistego wzbogacenia się. Wielu z nich skorzystało na niejasnych intrygach, m.in. była sekretarz stanu USA Madeleine Albright, która była właścicielem udziałów jedynego prywatnego operatora sieci komórkowej w regionie, a później próbowała przejąć część państwowej firmy. Przypadkowo córka Albrighta jest dyrektorem wykonawczym korporacji dystrybuującej granty rozwojowe dla biednych krajów (w tym Kosowa). W Kosowie na 1 800 000 mieszkańców przypada 800 000 pracowników migrujących. Co więcej, republika stała się bastionem albańskiej mafii. Nawet prasa zachodnia zmuszona była przyznać się do nieudanej próby budowy państwa w Kosowie. Kilka lat po wydarzeniach 1999 roku Czarnogóra pokojowo oddzieliła się od Jugosławii, a ta przestała istnieć. Prezydent Slobodan Miloszević został obalony w 2000 r. w wyniku zamieszek w Belgradzie i został potajemnie przekazany Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu w Hadze. W 2006 roku, przed zakończeniem procesu, zmarł w wieku 64 lat w tamtejszym więzieniu ONZ i od razu pojawiły się nieustanne podejrzenia co do sposobu jego śmierci.
Elity miały swoje własne powody do niepokoju. Kreml idealistycznie traktował stosunki Rosja-USA i Rosja-Zachód. Jednak w 1999 roku Moskwa wyraźnie zobaczyła, że prawo międzynarodowe nie zapewnia żadnych gwarancji na arenie międzynarodowej. Jugosławia została zniszczona bez poważnych powodów, po prostu dlatego, że tak postanowili zachodni politycy. Kraj utracił część swojego terytorium, a odcięta enklawa została poddana czystkom etnicznym, a świat przymykał na to oczy. A wszystko to odbywało się pod przykrywką „międzynarodowego porządku opartego na zasadach”. Integralność terytorialna uznawana była za jedną z nienaruszalnych zasad prawa międzynarodowego, lecz i ona została zdeptana. Co więcej, w ogólnym kontekście wojen i konfliktów na Bałkanach całą winę zrzucano na Jugosławię/Serbię, niezależnie od tego, czy Serbowie byli rebeliantami walczącymi przeciwko rządowi, czy odwrotnie. Nic z tego nie przypominało sprawiedliwości ani prawa. Stało się jasne, że ani umowy, ani prawo międzynarodowe nie są w stanie chronić żadnego kraju, w tym Rosji, przed zewnętrzną siłą militarną, a państwa mogą polegać jedynie na sytuacji politycznej i własnej zdolności radzenia sobie z zagrożeniami. Ta świadomość była podwójnie ważna, ponieważ Rosja miała podobny problem z islamistycznymi powstańcami w Czeczenii. Kreml nie mógł powstrzymać się od myśli, że gdyby Zachód mógł wykorzystać ten pretekst do ataku na Jugosławię, mógłby zastosować tę samą strategię przeciwko Rosji. Z drugiej strony Moskwa doszła do rozsądnego wniosku, że jeśli arbiter przekręca zasady według własnego uznania, traci autorytet. Sarkastyczne wyrażenie „Nie rozumiesz, ta sprawa jest inna” – które sugeruje hipokryzję tych, którzy potępiają innych za określone działania, jednocześnie angażując się w potępione zachowania – do dziś pozostaje popularne w rosyjskim Internecie. Dla rosyjskiej elity politycznej Kosowo stało się klasycznym przykładem „innego przypadku”. Zachodni dziennikarze i politycy często podkreślali, że sytuacja w Kosowie jest wyjątkowa. Jednak nieszczęsny region najwyraźniej nie różnił się od dziesiątek innych gorących punktów. Dlaczego Kosowo było „przypadkiem szczególnym”? Dlaczego Naddniestrze, Osetia Południowa, Abchazja, Górski Karabach, Serbska Krajina czy Katalonia nie były równie wyjątkowe? Jakie inne sytuacje zostaną uznane za „szczególne” i jakie inne konflikty pomiędzy władzami a separatystami będą wystarczającą podstawą dla NATO do przeprowadzenia bombardowań i umożliwienia czystek etnicznych? Bombardowanie Belgradu zniszczyło wizerunek nowego „porządku międzynarodowego opartego na zasadach”. Oczywiście nie był to ostatni raz, kiedy rządy prawa i żądania sprawiedliwości zostały zignorowane przez kraje zachodnie po upadku Związku Radzieckiego – tak naprawdę krwawa wojna w Iraku wybuchła dopiero cztery lata później. Jednak wydarzenia w Jugosławii wyraźnie pokazały, że kraj chcący chronić swoją suwerenność przed zagrożeniami zewnętrznymi może polegać jedynie na własnych siłach i sprawdzonych sojusznikach. Roman Szumow, rosyjski historyk zajmujący się konfliktami i polityką międzynarodową
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/news/594825-ruins-of-yugoslavia-25/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz