Coś podobnego można powiedzieć o Big Brotherze.
Kiedy myślisz o tym, jak będzie wyglądało nasze wyłaniające się państwo inwigilacji, myślisz "1984". Wyobraźcie sobie Niemcy Wschodnie zasilane przez Google i Amazon. Przypominasz sobie swój ulubiony dystopijny film science-fiction – a może horrory o chińskim systemie kredytu społecznego. Sfrustrowany szef policji w średnim wieku ze średniej wielkości miasteczka na Środkowym Zachodzie, próbujący zakupić kamery bezpieczeństwa z nowymi, innowacyjnymi funkcjami, prawdopodobnie nie przychodzą do głowy. Na pewno nie myślisz o facecie na krześle ogrodowym, który zapisuje numery rejestracyjne przejeżdżających pojazdów w notatniku. I po części w ten sposób wyłoni się państwo inwigilacji, które wkrada się do jednego małego miasteczka na raz.
Trudno powiedzieć, czy celem końcowym jest państwo inwigilacji. Szef policji w Pawnee w stanie Indiana prawdopodobnie nie planuje rozwoju własnej mini-Oceanii. Jednak ponad 18 000 mini-Oceanii działających na wielu platformach o różnym stopniu integracji, zarówno lokalnej, jak i krajowej, to bez wątpienia kierunek, w którym zmierzamy, ponieważ sprzedawcy sprzedają nowe, lśniące gadżety do inwigilacji dużym i małym miastom, często niezweryfikowane, ale intuicyjnie atrakcyjne twierdzenia o tym, jak ich urządzenia zmniejszą przestępczość lub okażą się użytecznymi narzędziami śledczymi.
Rozpoznawanie twarzy jest zwykle gadżetem do nadzoru, któremu poświęca się obecnie najwięcej uwagi. Widzieliście to w filmach i być może czujecie pewien niepokój na myśl o agentach rządowych siedzących w półcienistym pokoju, oświetlonym jedynie słabym blaskiem niezliczonych monitorów z małymi pudełkami śledzącymi twarze każdej osoby idącej ruchliwą ulicą miasta. Prawdopodobnie do tej pory prawdopodobnie słyszałeś również o rozpoznawaniu twarzy używanym do stosunkowo błahych celów lub prowadzącym do incydentów, w których niewinni ludzie byli nękani lub aresztowani, ponieważ program popełnił błąd. Może nawet śledziłeś wysiłki zmierzające do zakazania tej technologii.
Jednak inne gadżety do inwigilacji, które nie są tak seksowne lub tak powszechne w popkulturze, pozostają poza radarem nawet najbardziej świadomych prywatności, ponieważ są promowane w ramach programów polecania rówieśników organów ścigania organizowanych przez firmy produkujące gadżety do inwigilacji, które chcą mieć swoje urządzenia w każdym mieście w Ameryce.
Niektóre, takie jak urządzenia do wykrywania wystrzałów, mogą wydawać się stosunkowo łagodne, chociaż istnieją obawy, że mogą wychwycić fragmenty rozmów na cichych ulicach. Inne, takie jak symulatory stacji bazowych, są nieco bardziej inwazyjne, ponieważ mogą być wykorzystywane przez organy ścigania do monitorowania lokalizacji ludzi za pomocą ich telefonów komórkowych, a także do zbierania metadanych z ich połączeń i znacznej ilości innych informacji.
Automatyczne czytniki tablic rejestracyjnych (ALPR) mogą być używane do rejestrowania ruchów danej osoby na tablicach rejestracyjnych jej pojazdów. Biorąc pod uwagę wykładniczy wzrost ich wykorzystania w ciągu ostatnich kilku lat i łatwość, z jaką dane z kamer niektórych dostawców są integrowane, stanowią one również zagrożenie dla prywatności na równi z rozpoznawaniem twarzy i symulatorami lokalizacji komórkowych.
Często umieszczane na latarniach ulicznych, sygnalizacji świetlnej, niezależnych konstrukcjach lub pojazdach policyjnych, ALPR są rodzajem kamery, która przechwytuje tablicę rejestracyjną i inne informacje identyfikujące przejeżdżające pojazdy, a następnie porównuje informacje w czasie rzeczywistym z "gorącymi listami" pojazdów aktywnie poszukiwanych przez organy ścigania i przesyła informacje do przeszukiwalnej bazy danych. Mówi się nawet, że ALPR sprzedawane przez niektóre firmy są w stanie ocenić wzorce jazdy samochodu, aby określić, czy osoba za kierownicą "jeździ jak przestępca".
W zależności od sprzedawcy i szczegółów jego umowy z gminą lub podmiotem prywatnym dzierżawiącym od niego kamery, informacje gromadzone przez kamery są przechowywane zwykle przez trzydzieści dni, ale czasami przez okres miesięcy, a nawet lat.
Chociaż na pierwszy rzut oka może to brzmieć stosunkowo nienachalnie, prowadząc do tego, że miejsca takie jak Nashville zatwierdzają ALPR, jednocześnie odrzucając rozpoznawanie twarzy, ostatecznie tworzy to przeszukiwalną bazę danych dla przybliżonej lokalizacji każdej osoby, która regularnie podróżuje jednym pojazdem - innymi słowy, większość Amerykanów, zwłaszcza tych mieszkających poza dużymi miastami.
Jay Stanley, starszy analityk polityczny w krajowym biurze ACLU, który obszernie pisał o sprawach związanych z technologią, prywatnością i nadzorem, stwierdził w wywiadzie telefonicznym z 2023 roku: "Nie ma wątpliwości, że jeśli masz wystarczającą liczbę czytników tablic rejestracyjnych i masz po jednym w każdym bloku, to razem ... może stworzyć podobny do GPS zapis mojego ruchu i nawet jeśli jest tylko jeden na dziesięć mil i jeżdżę po kraju, jadę z Teksasu do Kalifornii lub czegokolwiek innego, to również może być bardzo odkrywcze".
W związku z tym organizacje takie jak Electronic Frontier Foundation, grupa działająca na rzecz ochrony prywatności, oraz Brennan Center for Justice, samozwańczy "bezstronny instytut prawa i polityki", wyraziły obawy, że urządzenia mogą być wykorzystywane do śledzenia działań protestujących i aktywistów.
Gdyby ALPR były tak powszechne podczas lockdownów, jak teraz, nietrudno sobie wyobrazić, że przynajmniej niektórzy gubernatorzy lub burmistrzowie używaliby ich do śledzenia i upominania tych, którzy ośmielili się naruszyć prawo koronowe.
Co więcej, czasami urządzenia popełniają błędy, co prowadzi do roszczeń osób i rodzin, że doznali traumy psychicznej po tym, jak zostali zatrzymani, trzymani na muszce, przeszukani i skuci kajdankami przez policję, głównie z powodu błędu komputera.
Jeśli chodzi o korzyści, jakie zapewniają one w zakresie zwiększania bezpieczeństwa społeczności, zwykle brakuje danych ilościowych wykazujących ich sukces.
Centrum Praw Człowieka Uniwersytetu Waszyngtońskiego opublikowało w grudniu 2022 r. raport, w którym wskazuje, że wskaźniki trafień dla ALPR, czyli odsetek tablic rejestracyjnych sfotografowanych przez ALPR w gminie, które są związane z pojazdem poszukiwanym przez organy ścigania, mają tendencję do spadania poniżej 0,1 procenta, co oznacza, że wiele danych musi zostać zebranych na temat wielu praworządnych obywateli, aby urządzenia były użyteczne. Co więcej, nawet jeśli pomagają organom ścigania w znalezieniu poszukiwanego pojazdu, wyniki końcowe nadal mogą być nieco rozczarowujące.
Na przykład Community Data Clinic Uniwersytetu Illinois we wstępnym raporcie z jesieni 2023 r. wskazała, że spośród 54 przypadków, w których organy ścigania w Champaign, jednym z dwóch miast, które U of I nazywa domem, uzyskały dostęp do danych ze swoich ALPR w określonym okresie, tylko 31 z tych przypadków prawdopodobnie dotyczyło przestępstw, z których większość nie dotyczyła broni palnej. Raport Uniwersytetu Illinois wykazał, że tylko dziesięć z tych przypadków zakończyło się aresztowaniem lub nakazem aresztowania, a tylko dwa z tych aresztowań doprowadziły do formalnych zarzutów.
Jak wykazano w październiku 2021 r. w ratuszu w sprawie ALPR w Urbana w stanie Illinois, siostrzanym mieście Champaign, nawet zwolennicy urządzeń mają trudności z przedstawieniem jednego badania pokazującego, że kamery odstraszają lub zapobiegają przemocy z użyciem broni, co często jest jednym z głównych powodów, dla których społeczności zwracają się do ALPR w pierwszej kolejności.
Jednak, gdy przedstawiciele sprzedawców i lokalne organy ścigania próbują uzyskać aprobatę rad miejskich i uspokoić obawy nieufnych obywateli, potencjał inwigilacyjny urządzeń, wraz z ich wątpliwą skutecznością i niszczycielskimi konsekwencjami, które mogą nastąpić, gdy ktoś popełni błąd, zwykle nie jest tym, do czego prowadzą.
Zamiast tego zwolennicy podkreślają, jak powszechne są one w okolicznych miastach, przytaczają anegdotyczne dowody na ich użyteczność i starają się przedstawić ALPR jako niegroźne, normalne, a może nawet trochę staromodne.
Powiedziano ci, że nie masz się czym martwić. Miasteczko przy drodze sprowadziło ich sześć miesięcy temu. Tamtejszy komendant Jones powiedział, że pomogli rozwiązać sprawę morderstwa na podstawie wiadomości. A tak przy okazji, nie różnią się zbytnio od zatroskanego obywatela, który po prostu pilnuje rzeczy.
Na przykład w ratuszu w Urbanie ówczesny szef policji, Bryant Seraphin, pracował nad odrzuceniem poglądu, że ALPR faktycznie stanowią zagrożenie dla prywatności, a nawet stanowią narzędzie inwigilacji.
"Oni [ALPR] nie są kamerami monitorującymi" – stwierdził Seraphin na początku wydarzenia. "Nie mogę ich przesuwać, pochylać ani powiększać. Nie ma patrzenia na żywo, aby zobaczyć, co dzieje się za rogiem..." — wyjaśnił.
Wielokrotnie podkreślał, że ALPR nie przechwytują żadnych informacji o osobie kierującej samochodem ani nie łączą się automatycznie z informacjami o osobie, na którą pojazd jest zarejestrowany. Podkreślono ich wszechobecność w okolicy. Podzielono się rzekomymi historiami sukcesu.
Aby rozwiać wszelkie pozostałe poglądy, że może być coś przerażającego w ALPR, Seraphin opisał je za pomocą ludowej metafory: "Jedną z rzeczy, o których mówiłem w związku z tymi rzeczami, jest to, że jeśli wyobrazisz sobie kogoś siedzącego na krześle ogrodowym i zapisującego każdą tabliczkę, która przechodzi, datę i godzinę, kiedy napisał 'czerwona Toyota ABC123', a potem dzwonili i sprawdzali bazy danych, a potem się rozłączali i przechodzili do następnej – to jest to, co [ALPR] robi automatycznie i może to robić w kółko... z niewiarygodną szybkością."
Jednak kiedy Anita Chan, dyrektor University of Illinois Community Data Clinic, zaczęła zgłaszać obawy dotyczące "potencjalnego naruszenia swobód obywatelskich" i tego, że sama tablica rejestracyjna wystarczy, aby policja nie tylko dowiedziała się, "gdzie mieszkasz i gdzie pracujesz, ale także... kim są twoi potencjalni przyjaciele, jakie możesz mieć przynależność religijną, zasadniczo gdzie otrzymujesz usługi medyczne... [i] dowiedzieć się, kto i gdzie podróżuje" – przyznał Seraphin, że wszystko to jest możliwe. Zapewnił ją jednak, chichocząc ze sfrustracją, ALPR po prostu dostarczają notatnik, do którego można się odwoływać tylko podczas prowadzenia dochodzeń w sprawie poważnych przestępstw.
Zgodnie z tą samą logiką, rozpoznawanie twarzy po prostu zapewnia również notatnik. Podobnie jak symulatory stacji bazowych. Podobnie jak każde urządzenie monitorujące. Pojawia się jednak zasadnicze pytanie, czy taki notatnik powinien istnieć. Czy szef policji w Urbanie lub szeryf w Pawnee potrzebują notatnika zawierającego twoją przybliżoną lokalizację trzy czwartki temu o 20:15, a także zapis, kto uczestniczył w zeszłotygodniowym wiecu politycznym, aby rozwiązać zagadkę morderstwa? Czy powinien mieć prawo do prowadzenia takiego notatnika, jeśli może to pomóc w rozwiązaniu kolejnego morderstwa w jego mieście każdego roku? Jeśli odpowiedź brzmi "tak", to jakie są granice narzędzi, które on i jego dział powinni mieć do dyspozycji?
Co więcej, jest też coś nie tak z rozbrajającą metaforą faceta, który spędza całe dnie siedząc na krześle ogrodowym, notując numery rejestracyjne przejeżdżających pojazdów. Coś trochę podstępnego. Coś, na co być może miała ochotę Anita Chan.
Jeden facet na krześle ogrodowym i notujący numery tablic rejestracyjnych jest wścibskim sąsiadem, może nawet dziwakiem z sąsiedztwa, ale nie kimś, na kogo zwróciłbyś uwagę. Kiedy jednak zaczyna cię śledzić, do tego stopnia, że wie, kim są twoi przyjaciele, gdzie oddajesz cześć Bogu i kiedy idziesz do lekarza, staje się w pewnym sensie prześladowcą. Ale kiedy rozwija zdolność do zbierania tego rodzaju informacji o wszystkich, zaczyna rozwijać poziom wszechobecności i wszechwiedzy, z którym nikt nie powinien czuć się komfortowo – i może dlatego mówi się, że jest tylko facetem na krześle ogrodowym.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.zerohedge.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz