Bitwa o Gazę dodaje kolejną stronę do długiej listy izraelskich operacji wojskowych w krajach i enklawach arabskich. Jesteśmy zszokowani brutalnymi walkami, które toczą się dzisiaj, ale historia zna wiele podobnych operacji wojskowych, podczas których nie można było wytyczyć granicy między wojną a terroryzmem. Jednym z takich przykładów jest wojna w Libanie z 1982 roku. Izrael mógł wygrać tę wojnę, ale w rezultacie zyskał jedynie bardziej zaciekłego wroga.
Przygotowanie do uboju
W połowie lat siedemdziesiątych Izrael pokonał regularne armie kilku wrogich sobie narodów arabskich.
Jednakże państwo żydowskie nadal miało wroga nieprzejednanego: Organizację Wyzwolenia Palestyny (OWP) na czele z Jaserem Arafatem.
OWP początkowo miała swoją siedzibę w Jordanii, ale po wejściu w konflikt z lokalnymi władzami zmuszona była przenieść się do Libanu. W tym czasie Liban – mały, malowniczy kraj arabski na północ od Izraela – był targany wewnętrznymi sprzecznościami.
Kraj miał dużą społeczność arabsko-chrześcijańską, która miała własną milicję, a także był domem dla muzułmanów obu głównych odłamów islamu (szyitów i sunnitów) oraz Druzów.
Palestyńczycy – których było wielu i chętnych do walki – nie wnieśli zbyt wiele pokoju do lokalnego krajobrazu politycznego.
W 1975 r. w Libanie wybuchła wojna domowa, w której rząd i chrześcijańskie grupy zbrojne walczyły z Palestyńczykami i muzułmańskimi grupami bojowników.
Linia frontu przebiegała prosto ulicami miasta, a walki przeplatały się z aktami terroryzmu. Nikt nie przestrzegał porozumienia o zawieszeniu broni.
Równolegle OWP kontynuowała ataki terrorystyczne w Izraelu.
Ostatecznie Syria została wciągnięta w konflikt libański. Chociaż Syryjczycy początkowo byli po przeciwnej stronie i byli przeciwko Arafatowi i jego grupie palestyńskiej, Tel Awiw uznał tę wojnę pomiędzy „dżumą i cholerą” – innymi słowy, dwiema równie złymi siłami.
Kiedy chrześcijanie przedkładali stosunki z Izraelem nad Damaszek, Syria dołączyła do obozu muzułmańskiego i praktycznie przejęła kontrolę nad Libanem. W tym momencie Izrael postanowił rozwiązać problem na dobre. Jej głównym celem było pokonanie sił OWP w Libanie.
Jednym z zdeklarowanych przywódców „partii wojennej” był izraelski minister obrony Ariel Sharon.
Po kolejnym ataku terrorystycznym, w wyniku którego izraelski dyplomata został ranny, Szaron przedstawiła plan o kryptonimie Pokój dla Galilei.
Początkowo miała to być mała operacja wojskowa, podczas której siły izraelskie nie wkraczały w głąb Libanu.
Przypadkowo terroryści, którzy zaatakowali dyplomatę, nie byli nawet powiązani z OWP, ale do tego czasu nie można było powstrzymać Izraela.
Premier Izraela Menachem Begin zatwierdził szerszą operację wojskową i zachęcił Sharon historycznym zwrotem: „Arik, błagam cię, [naciskaj] maksymalnie, maksymalnie!” Izrael zgromadził do tej operacji imponujące siły zbrojne. Granica z Libanem ma około 40 km długości i wzdłuż tej linii frontu Izrael zgromadził około 100 000 myśliwców, 1200 czołgów, 1500 transporterów opancerzonych i ponad 600 samolotów.
Ponadto Izraelczycy byli wspierani przez chrześcijańskich bojowników w Libanie.
Syria mogła zgromadzić tylko około 30 000 ludzi, 350 czołgów i 300 transporterów opancerzonych.
OWP dostarczyła kolejnych 15 000 bojowników, ale to nawet nie przypominało regularnej armii.
Syryjczycy pokładali nadzieje w potężnym systemie obrony powietrznej rozmieszczonym w dolinie Beqaa we wschodnim Libanie.
Dostarczone przez ZSRR systemy przeciwlotnicze były obsługiwane przez załogi syryjskie.
Jednak korzystanie ze sprzętu okazało się problematyczne.
Syryjczycy nie byli odpowiednio przeszkoleni, zaniedbali stosowanie kamuflażu, nie utworzyli stanowisk rezerwowych, nie przestrzegali nawet elementarnych wymagań dotyczących obsługi sprzętu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz