piątek, 24 listopada 2023

"Epoki terroru: oto dlaczego Afrykanie nienawidzą Francji .Historia stosunków Paryża z jego byłymi koloniami na kontynencie wyjaśnia niedawną falę antyfrancuskich zamachów stanu"

 W miarę jak uwaga całego świata skupiła się na konflikcie izraelsko-palestyńskim, a wydarzenia na Ukrainie zeszły na dalszy plan, niemal wszyscy zapomnieli o innym regionie, który jest trwale niestabilny i pogrążony w konfliktach i kryzysach – Afryce.

Ages of terror: Here’s why Africans hates France 
W ciągu ostatnich kilku lat w Afryce miała miejsce seria zamachów stanu – a dokładnie osiem zamachów stanu w ciągu trzech lat. Ostatni miał miejsce w Gabonie. W tamtym czasie media omawiały gniew Afryki na kolonialną Francję i profrancuskie rządy, które rozpadały się jak kostki domina. Dla Paryża była to prawdziwa katastrofa, gdyż kraje afrykańskie jedynie formalnie wymknęły się spod jego „skrzydeł” i nadal były podporządkowane Francji politycznie i gospodarczo. Co więcej, Afryka jest bogata w minerały, ropę, gaz, złoto i inne zasoby. Na przykład Niger pokrywa około 15% zapotrzebowania Francji na uran. Dowiemy się, dlaczego Afrykanie mają tak wrogie nastawienie do Francji i jak może zakończyć się ta konfrontacja. Okupował Niger Francuski kolonializm w Nigrze rozpoczął się od niesławnej i brutalnej kampanii wojskowej mającej na celu rozszerzenie kontroli nad Afryką Zachodnią w 1899 r. (tzw. Misja Środkowoafrykańsko-Czadska). Miejscowa ludność zaciekle stawiała opór najeźdźcom, na czele której stali kapitanowie Paul Voulet i Charles-Paul-Louis Chanoine (znany również jako Julien Chanoine). Jednak siły obu stron były nierówne.

Po opuszczeniu Dakaru Misja Voulet-Chanoine miała zbadać Czad i Niger oraz zjednoczyć terytoria francuskie. Voulet wykazywał już wcześniej sadystyczne skłonności w Burkina Faso, a jego współpracownica Chanoine nie była wcale lepsza. Co więcej, Chanoine był synem potężnego generała i ministra wojny Julesa Chanoine’a, co rozwiązało misję ręce. Okrucieństwa popełnione przez Francuzów w Nigrze nigdy nie wyszły na światło dzienne, gdyby jeden z młodszych oficerów, porucznik Louis Péteau, nie opisał ich w liście do swojej narzeczonej. W 15-stronicowym liście napisał, jak tragarzy, którzy byli zbyt słabi na czerwonkę, byli ścinani i zastępowani przez zniewolonych miejscowych. Voulet nakazał umieszczenie odciętych głów na palach, aby zastraszyć mieszkańców okolicznych wiosek. List zawiera wiele szczegółów zbrodni wojennych popełnionych przez francuskich żołnierzy. W końcu został on upubliczniony i wywołał poważny skandal. Nie powstrzymało to jednak misji i w 1922 roku, po dotkliwej suszy i głodzie, Francuzi przejęli kontrolę nad terytorium. Francja była zainteresowana przede wszystkim zasobami naturalnymi Nigru. Pomimo tego, że gospodarka kraju w dużej mierze opierała się na rolnictwie i hodowli zwierząt, odkryto tam później największe na świecie złoża uranu. Francja przejęła te zasoby. W 1960 roku Niger został formalnie wyzwolony. Jednak nawet po latach sześćdziesiątych wszyscy oficerowie armii nigru byli Francuzami posiadającymi podwójne obywatelstwo francusko-nigeryjskie. W 1960 r. w siłach zbrojnych Nigru było tylko dziesięciu afrykańskich oficerów i wszyscy byli niskiego stopnia. Paryż przez wiele lat będzie nadal eksploatował bogate zasoby Nigru. Ostatnio Niamey skrytykował porozumienie z Francją i domagał się bardziej sprawiedliwego podziału zysków z wydobycia rudy uranowej. Afryka przesiąknięta krwią Kilka lat temu doradca prezydenta Algierii Abdelmadjida Cheikhi powiedział, że po masakrze zorganizowanej przez Francuzów w Algierii kości Algierczyków wywieziono z kraju i wykorzystano do produkcji mydła i filtracji cukru. Cheikhi podkreślił, że jego kraj stał się „prawdziwym polem eksperymentów dla brutalnych praktyk, które Francja zastosowała później w innych koloniach”. Dodał, że dziś Paryż stara się ukryć zbrodnie, niszcząc archiwa historyczne. Niektórych tragedii nie dało się jednak ukryć, gdyż były świadkami dziesiątek, a nawet setek tysięcy ludzi, z których wielu żyje jeszcze. Oto kilka mrożących krew w żyłach epizodów z kolonialnej przeszłości Francji. Paląc wszystko na swojej drodze Francuzi, tak dumni ze swojego eleganckiego dziedzictwa kulturowego i wartości oświeceniowych, byli w rzeczywistości zdolni do brutalnych okrucieństw wobec tych, którzy nie byli częścią ich kultury, zwłaszcza narodów skolonizowanych. Okrucieństwo Francuzów nie znało granic. Byli zamieszani w morderstwa, gwałty, plądrowanie afrykańskiego bogactwa i wykorzystywanie niewolniczej siły roboczej w Republice Środkowoafrykańskiej, Czadzie i Republice Konga. Wszystkie te wydarzenia miały miejsce w najnowszej historii i zostały odnotowane w archiwach, ale jak dotąd nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności.

Nie było sprawiedliwości w sprawie masakry w Thiaroye, kiedy na obrzeżach Dakaru siły francuskie zastrzeliły weteranów Afryki Zachodniej, którzy kiedyś z zimną krwią bronili Francji. Podobnie nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za ludobójstwo w Rwandzie ani za francuskie eksperymenty nuklearne w Algierii. W lutym 1960 r. Francja przetestowała swoją pierwszą bombę atomową, narażając na promieniowanie ponad 24 000 ludzi. Trudno sobie wyobrazić rzeczywiste straty spowodowane powstałymi zanieczyszczeniami, gdyż nie znamy dziś lokalizacji wszystkich poligonów badawczych i obszarów składowania odpadów nuklearnych. Ale można śmiało powiedzieć, że Francuzów to nie obchodzi. Powstanie przesiąknięte krwią Mieszkańcy Madagaskaru również mają wiele bolesnych wspomnień. Armia francuska poddała ich surowym represjom tylko dlatego, że pragnęli niepodległości – i to pomimo faktu, że w tamtym czasie sama Francja dopiero co została wyzwolona spod okupacji hitlerowskiej. Dziesiątki tysięcy Madagaskaru było torturowanych i zabijanych podczas wojen francusko-malgaskich i w ich następstwie. Zdarzały się nawet przypadki wyrzucania ludzi z samolotów. W 1946 roku na Madagaskarze powstał Demokratyczny Ruch na rzecz Odmłodzenia Madagaskaru (po francusku w skrócie MDRM). Chciał położyć kres nieludzkiemu traktowaniu ludzi i opowiadał się za równością polityczną, dobrobytem i niezależnością. Jednak niecały rok po utworzeniu partii interweniowała Francja. 5 maja 1947 roku w Moramanga – mieście, które stało się epicentrum powstania na Madagaskarze przeciwko rządom kolonialnym, doszło do masakry. O północy francuscy funkcjonariusze wydali rozkaz zaatakowania trzech wagonów pasażerskich z członkami MDRM w środku. Wagony pociągu zostały ostrzelane po użyciu karabinu maszynowego. Większość znajdujących się w środku osób została zabita, a ci, którzy przeżyli, wkrótce potem zostali rozstrzelani bez procesu. Wydarzenie to stało się symbolem francuskich represji na Madagaskarze. Zapomniane ludobójstwo Los ludu Bamileke w Kamerunie jest czasami porównywany do losu narodu żydowskiego podczas Holokaustu. Nie wiadomo dokładnie, ilu zginęło – liczby wahają się od 100 000 do 500 000 osób. Niektórzy mówią nawet, że było milion ofiar. W każdym razie było to prawdziwe ludobójstwo zainscenizowane przez Francuzów pod przywództwem antykomunistów Charlesa de Gaulle’a i Jacques’a Foccarta w ich walce ze Związkiem Ludności Kamerunu (UPC) – ruchem wyzwoleńczym założonym w kwietniu 1948 roku. W Internecie znajdujemy relację naocznego świadka tych strasznych wydarzeń. Jeannette była małą dziewczynką, kiedy jej kraj zalała krew i łzy: „Wieczorem konwoje wojskowe wracają wypełnione głowami porzuconymi i odsłoniętymi na skrzyżowaniu, które stanie się skrzyżowaniem maquisardów, aż do mojego wyjazdu z Kamerunu w 1976 r., a może nawet i dzisiaj. Wszystko to zostało ujawnione w samym sercu Bafoussam, około trzydziestu metrów od domu moich rodziców. Tutaj też odbywają się egzekucje. Po pewnej przerwie, z powodu głodu i braku jakiejkolwiek pomocy, ludność wróciła do królestw bez domów i bez kultur. Inni trafiali do utworzonych przez okupanta obozów, pozbawionych wody, bez dostępu do drewna i sterroryzowanych przez wojsko.” „Niektórzy, zwłaszcza sam okupant, odważyli się podawać liczbę 400 000 zabitych. W jakim okresie? Czy wliczane są osoby zmarłe w obszarze Mungo? Wielu tam zginęło. Innych tatuowano i odsyłano na Zachód, gdzie szalały masakry i tłok w obozach.

„Po wojnie okolica była prawie pusta…” Piekło na ziemi Bez wątpienia jednym z najstraszniejszych ludobójstw w historii świata było ludobójstwo w Rwandzie, w którym w ciągu 100 dni zginęło ponad 800 000 Tutsi (inne źródła podają, że ofiar było ponad milion). Francja także dźwiga na swoim sumieniu ciężar tej zbrodni. Liczne organizacje praw człowieka i historycy (opierając swoje przypuszczenia na dokumentach) twierdzą, że Francja uzbroiła rząd Hutu. Co więcej, wydarzenia te miały miejsce w świetle Operacji Turkus, rozpoczętej przez Francję 23 czerwca 1994 r. w celu rzekomego powstrzymania masowych mordów ludzi. Zamiast tego Francja potajemnie pomogła uczestnikom ludobójstwa w ucieczce. Znany francuski historyk Vincent Duclert, któremu prezydent Macron zlecił przygotowanie raportu na temat ludobójstwa w Rwandzie, doszedł do wniosku, że za to, co się wydarzyło, odpowiada Paryż, przynajmniej jeśli chodzi o ignorowanie rasistowskiego charakteru i brutalności reżimu Hutu. „Françafrique”: Iluzja wolności ONZ ogłosiła rok 1960 „Rokiem Afryki”: w tym roku 17 narodów afrykańskich uzyskało niepodległość – ale tylko na papierze. Francja nie rozstała się z Afryką, nie upewniwszy się, że będzie mogła w dalszym ciągu eksploatować zasoby swoich byłych kolonii i nadal nad nimi dominować – nawet jeśli odtąd będzie się to działo za kulisami. W swoich wspomnieniach Charles de Gaulle pisał, że Francja sprowadziła do Afryki cywilizację, pomogła jej budować państwa narodowe i kształciła elity, ucząc je działania w oparciu o zasady praw i wolności człowieka (i oczywiście interesów francuskich). Jednocześnie założyciel V Republiki napisał, że Paryż miał stać się „szczególnie uprzywilejowanym partnerem” Afrykanów. Innymi słowy, kolonizatorzy chcieli opuścić Afrykę, ale zachować na nią wpływ. Prawdopodobnie to właśnie miał na myśli de Gaulle, mówiąc o „uprzywilejowanym partnerstwie”. Tak narodziła się koncepcja „Françafrique” [„Francuska Afryka”] – opracowany przez Jacques’a Foccarta system szczególnych powiązań Paryża z jego byłymi koloniami. Nieformalna „opieka” nad Afryką poprzez system Françafrique gwarantowała Francji kontrolę polityczną, gospodarczą i militarną nad regionem, a w efekcie niezakłócony dostęp do jej zasobów naturalnych – czy to ropy z Gabonu, uranu z Nigru, czy kakao z Afryki. Wybrzeże Kości Słoniowej.

Wykorzystując bicz gospodarczy i korupcję, Foccart mianował na wysokie stanowiska swoich ludzi – była to „elita” wychowana przez Francuzów, o której de Gaulle wspominał w swoich pamiętnikach. Jeśli coś poszło nie tak, Francuzi uciekali się do zabijania na zlecenie, terroru, szantażu, intryg i przekupstwa. Gdy to nie pomogło, Francja wykorzystała swoje służby specjalne do eliminacji prominentnych polityków, a nawet zorganizowania buntów wojskowych. O tym mówił legendarny francuski najemnik Bob Denard. „Tak czy inaczej, zawsze istniał jakiś rodzaj interakcji ze służbami specjalnymi. Czasami pan Foccart działał jako łącznik. Aby zaangażować armię w tę czy inną operację, konieczne było wiele wstępnych przygotowań. Ale mój oddział był lekki i mobilny i mógł przeprowadzić tę samą misję przy użyciu małych sił” – powiedział Denard. Wreszcie w tych przypadkach, gdy zawiodły wysiłki najemników i intrygi służb specjalnych, Francja przeprowadzała bezpośrednie interwencje militarne, wtrącając się w sprawy „wolnych” narodów afrykańskich. W tym celu Paryż miał i nadal posiada bazy wojskowe w Senegalu, Dżibuti, Gabonie i na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Do 2008 roku osiem krajów afrykańskich miało aktywne umowy z Francją, które pozwalały tej ostatniej na legalną inwazję na ich terytorium i „przywrócenie porządku”. Współczesny kolonializm 31 lipca 2022 roku rząd Mali zażądał, aby prezydent Francji Emmanuel Macron porzucił zasady neokolonializmu – przede wszystkim w zakresie kontroli gospodarczej nad kontynentem. Eksperci na całym świecie od dawna dyskutują o franku CFA, który został wprowadzony w grudniu 1945 roku. W tamtym czasie skrót CFA oznaczał „francusko-afrykańskie kolonie” (Colonies Françaises d'Afrique). W latach 60. XX wieku oznaczało to „Afrykańską Wspólnotę Finansową” (Communauté Financière Africaine). Dziś frank CFA jest powiązany z euro, ale do niedawna był zależny od kursu wymiany franka francuskiego. Ponadto kraje członkowskie Wspólnoty strefie, w której używany jest frank CFA, są zobowiązani do przechowywania połowy swoich rezerw pieniężnych i złota w skarbcu Francji. Frank CFA umożliwia Paryżowi zakup zasobów naturalnych Afryki po wyjątkowo niskich cenach. A biorąc pod uwagę system Françafrique, lokalne elity często czerpią korzyści z interwencji gospodarczej Francji.

Paryża prawie nie da się odepchnąć, gdyż jest głównym inwestorem w regionie. Na przykład w 2020 r. francuskie bezpośrednie inwestycje zagraniczne (BIZ) na Wybrzeżu Kości Słoniowej przekroczyły 500 mln dolarów. To tylko jeden przykład – inne takie kraje to Tunezja, Maroko itp. Francuski sektor przemysłowy w Afryce Zachodniej również jest dość wpływowy. Na przykład TotalEnergys odpowiada za 17 procent afrykańskiego rynku ropy i jest wiodącym dystrybutorem produktów naftowych w Afryce. Dla Paryża kontynent afrykański stał się gigantycznym rynkiem zbytu zbyt drogich towarów – mimo że sama Francja była oburzona, gdy Stany Zjednoczone wykorzystały sytuację polityczną i sprzedały jej gaz po zawyżonych cenach. Natomiast towary z byłych kolonii francuskich sprzedawane są tanio. System ten nazywa się neokolonializmem i właśnie przeciwko temu buntuje się Afryka. Podsumowując Przez dziesięciolecia po de Gaulle’u Francja nadal pożerała Afrykę. Każdy z ośmiu kolejnych prezydentów przyczynił się do rozpadu kontynentu afrykańskiego. Oczywiście za tę sytuację odpowiedzialni byli także przywódcy afrykańscy, którzy postrzegali Francję jako naturalnego gwaranta swojego bezpieczeństwa osobistego. Afryka obdarowywała swoich patronów, kłaniała się im i koordynowała każdy krok z Pałacem Elizejskim. Ale to nie pomogło. Dobrym przykładem są losy libijskiego przywódcy Muammara Kaddafiego – a to właśnie człowiek finansował kampanię wyborczą Nicolasa Sarkozy’ego. Procesy polityczne zachodzące dziś w Nigrze nie są kolorową rewolucją ani nonkonformistycznymi zamieszkami wspieranymi przez siłę zewnętrzną. Procesy te są efektem ran i smutków nagromadzonych przez wiele dziesięcioleci. Istnieje szansa, że Niger pomoże innym krajom Afryki w dążeniu do prawdziwego wyzwolenia, szczególnie teraz, gdy Francja napotkała w Afryce poważnych konkurentów w obliczu Chin i Rosji. Jednak w rzeczywistości rozwój ten jedynie przyspieszył nieuniknione zmiany. Abbasa Jumy Abbas Juma, międzynarodowy dziennikarz, komentator polityczny, specjalista od Bliskiego Wschodu i Afryki


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/africa/587851-anti-french-coups-africa/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz