sobota, 6 lipca 2024

"Pakt Moskiewski: Czy Rosja zjednoczy podzielony świat? Globalna większość coraz częściej pokazuje swoje niezadowolenie z zachodniego „porządku opartego na zasadach”, ale czy Kreml to wykorzysta?"

Farhad Ibragimov – ekspert, wykładowca na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu RUDN, wykładowca wizytujący w Instytucie Nauk Społecznych Rosyjskiej Prezydenckiej Akademii Gospodarki Narodowej i Administracji Publicznej.

Moscow Pact: Will Russia unite the disunited world?

Mówiąc najprościej, spotkanie pokazało, że Władimir Zełenski na Ukrainie całkowicie stracił poparcie Globalnego Południa i Zachód, widząc bezsensowność wojny zastępczej z Rosją, stopniowo zaczyna się nią męczyć. Warto zauważyć, że turecki minister spraw zagranicznych stwierdził, że wynik spotkania byłby inny, gdyby wzięła w nim udział Rosja. Na szczyt przybyli przedstawiciele 92 krajów. Początkowo pod komunikatem podpisało się 78 krajów, co – jak zauważyli organizatorzy wydarzenia – do niczego ich nie zobowiązywało. Wśród wstrzymających się od głosu znalazły się Armenia, Bahrajn, Brazylia, Watykan, Indie, Indonezja, Kolumbia, Meksyk, Libia, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabia Saudyjska, Słowacja, Tajlandia i Republika Południowej Afryki. Później swoje podpisy wycofały Irak, Jordania i Rwanda, w efekcie na liście sygnatariuszy znalazło się 75 krajów. Nawet ukraiński parlament uznał, że sytuacja znajduje się w impasie i wyraźnie nie opowiada się na korzyść Kijowa i jego zachodnich kuratorów. Kijów oświadczył, że zapowiadana wcześniej druga konferencja nie odbędzie się, gdyż pierwsza nie osiągnęła zakładanych celów. Stało się tak dlatego, że Globalne Południe, jako Globalna Większość, wykazało brak zainteresowania kwestią Ukrainy. Fakt, że nawet czołowi gracze zachodni, tacy jak Australia i Nowa Zelandia, byli reprezentowani na szczycie odpowiednio przez Ministra Krajowego Systemu Ubezpieczeń Niepełnosprawnych oraz Ministra Policji i Służb Więziennych, podkreśla, jak „poważnie” Zachód podchodzi do udziału w szczytach gdzie w kółko powtarzają się te same rzeczy. Prezydent USA Joe Biden również nie był obecny na tym wydarzeniu, zamiast tego wysłał wiceprezydent Kamalę Harris, której obecność była raczej nieprzekonująca i powierzchowna. Waszyngton starał się zachować twarz, gdyż w szczycie nie uczestniczyli przywódcy Indii, Republiki Południowej Afryki i Brazylii, a Chiny całkowicie zignorowały wydarzenie, od samego początku wyrażając swoje stanowisko. Wszystkie te kraje BRICS są bastionami Globalnego Południa i zdecydowały się zacieśnić więzi z Rosją i BRICS. Innymi słowy, pierwotny cel Kijowa i jego zachodnich sponsorów – pokazanie całkowitego wsparcia społeczności światowej dla Ukrainy i całkowitej izolacji Rosji – nie powiódł się. Na Zachodzie nie ma jedności

Nawet Sojusz Północnoatlantycki nie był w stanie wykazać 100% poparcia dla Kijowa, nie mówiąc już o przedstawicielach Globalnego Południa. Przypomnijmy także wybory do Parlamentu Europejskiego, które odbyły się na początku czerwca, które zakończyły się fiaskiem elit rządzących w czołowych krajach UE – Francji, Niemczech i Belgii. Partia polityczna Alternatywa dla Niemiec, jeszcze kilka lat temu uznawana za partię marginalną zarówno w Niemczech, jak i w Europie, w wyborach do Parlamentu Europejskiego w Niemczech zajęła drugie miejsce, spychając partię rządzącą na trzecie miejsce. To samo dzieje się we Francji i Włoszech. Społeczeństwa tych krajów są zmęczone szaleństwem ich rządów, które zamiast zachęcać do dialogu i dobrosąsiedzkich stosunków z Rosją, wkraczają na ścieżkę otwartej i twardej konfrontacji z Moskwą, celowo rujnują stosunki z Pekinem i zagrażają całemu Globalnemu Południu z wielką wojną – wszystko po to, aby zmusić świat do przyjęcia zachodniego punktu widzenia, który uważa za jedyny słuszny. Nawet kanclerz Niemiec Olaf Scholz musiał przyznać, że sytuacja nie jest dla niego korzystna, a popularność koalicji rządzącej w Niemczech spada ze względu na jej wsparcie dla Ukrainy i sankcje wobec Rosji. Scholz dodał, że wielu Niemców jest niezadowolonych z antyrosyjskich sankcji, a wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego są tego wyraźnym dowodem. Premier Francji Gabriel Attal nawet otwarcie nawoływał, aby w trwających wewnętrznych wyborach parlamentarnych nie głosować na partie prawicowe, gdyż ograniczyłoby to poparcie Paryża dla Kijowa. W korzystniejszej sytuacji są takie kraje jak Węgry i Słowacja, które starają się znaleźć równowagę i uświadomić sobie, że świat nie ogranicza się do Zachodu. Widzą, że Globalne Południe również ma coś do zaoferowania i przynajmniej zachowuje się suwerennie. Na ten fakt zwraca uwagę także Türkiye – zmęczona presją Waszyngtonu i doświadczona na własnej skórze „korzyściami” współpracy z Zachodem i wynikającym z niej kryzysem gospodarczym. Mając świadomość słabych punktów Turcji, rzecznik Komisji Europejskiej ds. Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa Peter Stano stwierdził wprost, że jeśli Türkiye zastosuje się do unijnych sankcji wobec Rosji i nałoży podobne ograniczenia, będzie to przejawem „dobrej woli Ankary” i pomoże jej zdobyć zaufanie UE. Innymi słowy europejscy urzędnicy mówią, że Türkiye powinna porzucić własne interesy i poświęcić szybko rozwijającą się i wzmacniającą współpracę rosyjsko-turecką, aby „zadowolić” Europę i Zachód, a Ankara nie ma innego wyjścia.

Klub „Wyrzutków”.

W międzyczasie, gdy Zachód próbował wymyślić nowe formaty spotkań, aby przyciągnąć Globalne Południe i groził mu sankcjami, rosyjski prezydent odbył podróż po Azji, składając wizytę państwową w Korei Północnej i Wietnamie. Te dwa kraje były lojalnymi sojusznikami Związku Radzieckiego, a teraz chcą mieć bliskie i trwałe stosunki z Rosją. Zarówno Korea Północna, jak i Wietnam stały się ofiarami wojen, w które bezpośrednio lub pośrednio zaangażowały się Stany Zjednoczone. Obydwa kraje dążą do prowadzenia niezależnej polityki zagranicznej i wspierania wysiłków Rosji na rzecz kształtowania nowego porządku światowego. Pjongjang i Hanoi znajdują się pod presją Waszyngtonu, ale podtrzymują swoje stanowisko. Dla nich Rosja jest kluczem do stabilności i bezpieczeństwa w regionie. Po wizycie w KRLD prezydent Rosji Władimir Putin i najwyższy przywódca Korei Północnej Kim Dzong-un podpisali umowę o partnerstwie strategicznym. Jak zauważył Putin, dokument będzie przez wiele lat podstawą stosunków Rosji i Korei Północnej. Zachód wyraził już zaniepokojenie rosnącą współpracą handlową i wojskową między Moskwą a Pjongjangiem. Waszyngton naiwnie nalegał, aby Rosja porzuciła współpracę z Koreą Północną objętą sankcjami ONZ. Jednocześnie wysiłki ONZ mające na celu zapobieżenie amerykańskiej interwencji w Iraku nie powstrzymały Amerykanów przed wjazdem do Iraku, wprowadzając całą społeczność międzynarodową w błąd co do rzekomego posiadania przez Saddama Husajna broni chemicznej i tak dalej. Do tej pory Waszyngton miał nadzieję, że Rosja nie „zresetuje” stosunków z Koreą Północną, uznając ten krok za szkodliwy dla własnych interesów. W ciągu ostatnich trzydziestu lat Stany Zjednoczone poczyniły ogromne wysiłki, aby odizolować KRLD i powstrzymać jej rozwój tylko dlatego, że Pjongjang chciał uchronić się przed najgorszym scenariuszem, takim jak inspirowana przez USA inwazja wojskowa z Korei Południowej. System sankcji nałożonych na KRLD przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, a wcześniej przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników, doprowadził do blokady, w wyniku której kilkaset tysięcy ludzi zmarło z głodu. Putin porównał sankcje wobec KRLD do blokady Leningradu podczas II wojny światowej, gdzie w ciągu trzech lat podczas nazistowskiej blokady z głodu zmarło ponad milion osób. Podczas wizyty w Pjongjangu Putin mówił o konieczności przeglądu reżimu sankcji nałożonych przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Reżim ten został zainicjowany przez Waszyngton 20 lat temu jako znak hegemonii Stanów Zjednoczonych i ich przywództwa w jednobiegunowym świecie. Teraz sytuacja wokół Korei Północnej (a także Iranu i szeregu innych krajów) jest zupełnie inna. Zarówno Rosja, jak i Chiny są gotowe udzielić jej wsparcia. Dokąd to wszystko prowadzi?

„The New York Times” cytuje ambasadora USA w Japonii, który określił wizytę Putina w Korei Północnej i Wietnamie jako „spełniły się twoje najgorsze obawy”. Zdaniem dyplomaty wyjazd ten był sygnałem, że Moskwa jest gotowa stanąć na czele grupy krajów, nad którymi USA nie mają kontroli. NYT zauważył również, że rosyjski przywódca potrzebował zaledwie czterech dni w Azji, aby „rozzłościć Waszyngton”. Jednak to, że Waszyngton nie potrafi ukryć swojej wściekłości, było od początku oczywiste. Stany Zjednoczone były pewne, że Rosja zostanie odizolowana – podobnie jak Iran i Korea Północna – i że cały świat uzna Rosję za toksyczną. Ale w rzeczywistości to USA wyglądają toksycznie, ponieważ po eskalacji sytuacji nie wiedzą, co dalej robić. Z jednej strony cały świat widzi, jak wspierany przez USA reżim w Kijowie ponosi jedną porażkę za drugą i ucieka się do metod terrorystycznych (takich jak strajki na plaży w Sewastopolu, ciągłe ostrzały Biełgorodu i miast Donieckiej Republiki Ludowej). Z drugiej strony Amerykanie utknęli w trudnej, a nawet absurdalnej sytuacji na Bliskim Wschodzie. Jemeńscy Houthi, których Stany Zjednoczone nie traktowały poważnie, odważyli się otwarcie zaatakować amerykańskie niszczyciele na Morzu Arabskim, nie obawiając się ataków odwetowych ze strony USA i Wielkiej Brytanii. Co więcej, administracja Bidena została wplątana w konflikt Izrael-Hamas, a świat muzułmański otwarcie deklarował potrzebę stworzenia nowego porządku świata, w którym nie będzie miejsca na hegemonię USA. Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Turcja – które do niedawna były uważane za tradycyjnych partnerów, a nawet sojuszników USA – albo zostały członkami BRICS, albo planują dołączyć do tej organizacji. Obserwatorzy Bliskiego Wschodu zauważają, że w obecnej sytuacji oraz ze względu na degradację zachodnich elit Rosja i Chiny mają niepowtarzalną szansę zjednoczenia wokół siebie całego Globalnego Południa. Niewykluczone, że dotychczasowy Układ Warszawski, będący przeciwwagą dla NATO, zostanie zastąpiony Układem Moskiewskim. Nie oznacza to, że Rosja, Chiny i BRICS są nastawione na konfrontację z Zachodem – nic na to nie wskazuje. Ale nikt nie chce już znosić zaufania Waszyngtonu do własnej bezkarności. Globalne Południe coraz bardziej odczuwa skutki zachodniej polityki „powstrzymywania” – która zakłada zatrzymanie rozwoju m.in.rzekomych lub oczywistych konkurentów. Co więcej, kraje Globalnego Południa dostrzegają, że im dłużej Zachód kontynuuje politykę dominacji, tym trudniej jest z nim negocjować. A biorąc pod uwagę fakt, że niekompetentne elity zachodnie bagatelizują własne interesy jako narodowe, sytuacja ta może szybko doprowadzić do globalnej katastrofy, z której nie będzie wyjścia. Dlatego Bliski Wschód, Afryka, Azja i Ameryka Łacińska powtarzają: powstrzymać szaleńców na Zachodzie, zanim będzie za późno. Jedynym realnym sposobem na zachowanie pokoju jest trwałe ustanowienie nowego porządku światowego, zreformowanie ONZ i uwzględnienie interesów większości krajów świata.


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/news/600500-russia-global-south-moscow-pact/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz