czwartek, 16 maja 2024

"Idiokracja państwa opiekuńczego: opowieść o zbyt wielu prawach i zbyt małej wolności"

 AUTOR: TYLER DURDEN

CZWARTEK, MAJ 16, 2024 - 05:00 AM

Autor: John i Nisha Whitehead za pośrednictwem The Rutherford Institute,

"Niezależnie od tego, czy maska jest oznaczona jako faszyzm, demokracja czy dyktatura proletariatu, naszym wielkim przeciwnikiem pozostaje aparat – biurokracja, policja, wojsko".

- Simone Weil, francuska filozofka

Wpadliśmy w błędne koło zbyt wielu praw, zbyt wielu i zbyt małej wolności.

Trudno powiedzieć, czy mamy do czynienia z kleptokracją (rządem rządzonym przez złodziei), kakistokracją (rządem kierowanym przez pozbawionych zasad polityków, korporacje i złodziei, który schlebia najgorszym nałogom w naszej naturze i nie ma szacunku dla praw obywateli amerykańskich), czy też idiokracją państwa niańki.

Bez względu na etykietę, ten apodyktyczny despotyzm jest tym, co dzieje się, gdy przedstawiciele rządu (ci wybrani i wyznaczeni do pracy dla nas) przyjmują autorytarną koncepcję, że rząd wie najlepiej i dlatego musi kontrolować, regulować i dyktować prawie wszystko dotyczące życia publicznego, prywatnego i zawodowego obywateli.

Biurokratyczne próby rządu, by prężyć muskuły poprzez nadmierną regulację i nadmierną kryminalizację, osiągnęły tak skandaliczne granice, że rządy federalne i stanowe wymagają teraz, pod karą grzywny, aby ludzie ubiegali się o pozwolenie, zanim będą mogli uprawiać egzotyczne storczyki, organizować wyszukane przyjęcia, zbierać przyjaciół w domu na studia biblijne, dawać kawę bezdomnym. Niech ich dzieci zarządzają stoiskiem z lemoniadą, trzymają kurczaki jako zwierzęta domowe lub zaplatają komuś warkocze, jakkolwiek absurdalne może się to wydawać.

Jak wyjaśnia Regulatory Transparency Project: "Istnieje ponad 70 federalnych agencji regulacyjnych, zatrudniających setki tysięcy ludzi do pisania i wdrażania przepisów. Każdego roku wydają około 3500 nowych przepisów, a kodeks regulacyjny liczy obecnie ponad 168 000 stron.

Na swoim kanale na Twitterze CrimeADay Mike Chase zwraca uwagę na niektóre z bardziej tajemniczych i niedorzecznych praw, które czynią nas wszystkich winnymi naruszenia tego czy innego prawa.

Jak zauważa Chase, próba zrobienia nieuzasadnionego hałasu, gdy koń przechodzi w parku narodowym, jest niezgodna z prawem; opuścić Michigan z indykiem, na którego upolowano drona; napełnienie butelki z alkoholem innym trunkiem niż ten, który znajdował się w niej w momencie pierwotnego napełnienia; zaoferować zakup łabędzich piór, abyś mógł zrobić z nich damski kapelusz; zgłosić wzór do federalnego konkursu na znaczek z kaczką, jeżeli ptactwo wodne nie jest dominującą cechą wzoru; przewożenie pumy bez licencji na kuguara; sprzedawać dezodorant w sprayu bez mówienia ludziom, aby unikali rozpylania go w oczach; i do transportu "pieczeni", chyba że jest w formie bochenka.

W takim społeczeństwie wszyscy jesteśmy drobnymi przestępcami.

Bostoński prawnik Harvey Silvergate szacuje, że przeciętny Amerykanin popełnia obecnie nieświadomie trzy przestępstwa dziennie, dzięki nadmiarowi niejasnych przepisów, które sprawiają, że niewinna działalność jest nielegalna, oraz skłonności prokuratorów do odrzucenia idei, że nie może być przestępstwa bez przestępczego zamiaru.

Im większy jest rząd, tym gorsza staje się biurokracja.

Prawie każdy aspekt dzisiejszego życia Amerykanów, w tym sektor pracy, podlega obecnie tego rodzaju wzmożonej kontroli i kontroli na pięści.

Podczas gdy 70 lat temu jedno na 20 miejsc pracy w USA wymagało licencji stanowej, dziś prawie 1 na 4 amerykańskie zawody wymagają licencji.

Według analityka biznesowego Kaylyn McKenna, ponad 41 stanów wymaga, aby wizażyści posiadali licencję. Dwadzieścia osiem stanów wymaga licencji, zanim będziesz mógł pracować jako malarz mieszkaniowy. Pracownicy pogrzebowi, do których obowiązków należy umieszczanie trumien w pokojach odwiedzin, układanie kwiatów i kierowanie żałobnikami, muszą mieć licencję na to w Kansas, Maine i Massachusetts.

Problem nadmiernej regulacji stał się tak poważny, że, jak zauważa jeden z analityków, "uzyskanie licencji na układanie włosów w Waszyngtonie wymaga więcej czasu instruktażowego niż zostanie technikiem ratownictwa medycznego lub strażakiem".

Tak się dzieje, gdy biurokraci rządzą, a rządy prawa stają się niczym więcej niż bydlęcym poganiaczem, który zmusza obywateli do marszu ramię w ramię z rządem.

Nadmierna regulacja jest tylko drugą stroną medalu w stosunku do nadmiernej kryminalizacji, zjawiska, w którym wszystko staje się nielegalne i każdy staje się przestępcą.

Jak ostrzega analityk polityczny Michael Van Beek, problem z nadmierną kryminalizacją polega na tym, że istnieje tak wiele praw na poziomie federalnym, stanowym i lokalnym – że nie jesteśmy w stanie znać ich wszystkich.

"Niemożliwe jest również egzekwowanie wszystkich tych przepisów. Zamiast tego funkcjonariusze organów ścigania muszą wybrać, które z nich są ważne, a które nie. Rezultat jest taki, że to oni wybierają prawa, których Amerykanie naprawdę muszą przestrzegać, ponieważ to oni decydują, które z nich naprawdę mają znaczenie" – podsumowuje Van Beek. "Przepisy federalne, stanowe i lokalne – zasady stworzone przez niewybieralnych biurokratów rządowych – mają taką samą moc prawa i mogą zmienić cię w przestępcę, jeśli naruszysz którykolwiek z nich. Jeśli złamiemy te zasady, możemy zostać oskarżeni jako przestępcy. Bez względu na to, jak przestarzałe lub śmieszne, nadal mają pełną moc prawa. Pozwalając tak wielu z nich siedzieć i tylko czekać, aż zostaną wykorzystani przeciwko nam, zwiększamy władzę organów ścigania, które mają wiele możliwości oskarżania ludzi o naruszenia prawa i przepisów".

Przykład: w New Jersey, w tym, co dziennikarz Billy Binion opisuje jako "kolejny przykład skutków nadmiernej kryminalizacji, która zwiększa interakcje między cywilami a policją z niewielką korzyścią dla rzeczywistego bezpieczeństwa publicznego", policja posunęła się tak daleko, że aresztowała nastolatka i skonfiskowała rowery innego nastolatka za tak zwane wykroczenia drogowe i niezarejestrowanie ich rowerów w stanie.

Na tym polega superwładza państwa policyjnego: zostało ono obdarzone władzą uczynienia z naszego życia biurokratycznego piekła.

To wyjaśnia, dlaczego rybak może zostać skazany na 20 lat więzienia za wrzucenie do wody zbyt małych ryb. Albo dlaczego policja aresztowała 90-letniego mężczyznę za złamanie rozporządzenia, które zabrania karmienia bezdomnych w miejscach publicznych, chyba że dostępne są również przenośne toalety. Albo jak stany w całym kraju, w nieudanej próbie rozproszenia populacji bezdomnych, uznały siedzenie, spanie lub odpoczynek w miejscach publicznych za przestępstwo; dzielenie się jedzeniem z ludźmi; i biwakowanie w miejscach publicznych.

Przepisy mogą być wręcz głupie.

Na przykład na Florydzie zjedzenie żaby, która została użyta w konkursie skoków żabą, jest niezgodne z prawem. Możesz również spędzić czas w slammerze na Florydzie na takie bezsensowne czynności, jak śpiewanie w miejscu publicznym w stroju kąpielowym, tłuczenie więcej niż trzech naczyń dziennie, puszczanie bąków w miejscu publicznym po 18:00 w czwartek i jazda na deskorolce bez licencji.

"Takie prawa", zauważa dziennikarz George Will, "które umożliwiają fanatykom rządowym oskarżanie niemal każdego o popełnienie trzech przestępstw w ciągu jednego dnia, nie tylko umożliwiają niewłaściwe postępowanie rządu, ale także podżegają prokuratorów do zastraszania przyzwoitych ludzi, którzy nigdy nie mieli karygodnych zamiarów. I wymierzać kary bez przestępstw".

Niestety, konsekwencje są zbyt poważne dla tych, których życie staje się wodą na młyn państwa policyjnego.

W ten sposób Ameryka przestała być latarnią wolności, a stała się narodem zamkniętym.

Pracujemy dziś pod ciężarem niezliczonych tyranii, dużych i małych, realizowanych w tak zwanym imieniu dobra narodowego przez elitarną klasę urzędników rządowych i korporacyjnych, którzy są w dużej mierze odizolowani od złych skutków swoich działań.

Coraz częściej czujemy się nękani, zastraszani i zastraszani, zmuszani do ponoszenia ciężaru ich arogancji, płacenia ceny za ich chciwość, cierpienia z powodu ich militaryzmu, zadręczania się w wyniku ich bezczynności, udawania ignorancji na temat ich zakulisowych interesów, przeoczania ich niekompetencji, przymykania oczu na ich występki, kulenia się przed ich brutalną taktyką i ślepej nadziei na zmianę, która nigdy nie nadchodzi.

Jawne oznaki despotyzmu sprawowanego przez coraz bardziej autorytarny reżim, który podaje się za rząd Stanów Zjednoczonych (i jego korporacyjnych partnerów w zbrodni) są wszędzie wokół nas: cenzura, kryminalizacja, shadow banning i de-platforming osób, które wyrażają idee niepoprawne politycznie lub niepopularne; bezpodstawna inwigilacja ruchów i komunikacji Amerykanów; Naloty oddziałów SWAT na domy Amerykanów; strzelanie przez policję do nieuzbrojonych obywateli; surowe kary wymierzane uczniom w imię zerowej tolerancji; blokady w całej społeczności i nakazy zdrowotne, które pozbawiają Amerykanów swobody przemieszczania się i integralności cielesnej; uzbrojone drony wzbijające się w przestworza w kraju; niekończące się wojny; niekontrolowane wydatki; zmilitaryzowana policja; przeszukania pasów drogowych; sprywatyzowane więzienia z zachętą do zarabiania na więzieniu Amerykanów; centra fuzji jądrowej, które szpiegują, zbierają i rozpowszechniają dane o prywatnych transakcjach Amerykanów; oraz zmilitaryzowane agencje z zapasami amunicji, by wymienić tylko niektóre z najbardziej przerażających.

Jakkolwiek skandaliczne mogą być te naruszenia naszych praw, to niekończące się, małostkowe tyranie – surowe i pełne kar dyktaty narzucane przez zadufaną w sobie biurokrację Wielkiego Brata Wie Najlepiej nadmiernie opodatkowaną, przeregulowaną i niedostatecznie reprezentowaną populację – tak wyraźnie ilustrują stopień, w jakim "my, naród" jesteśmy postrzegani jako niezdolni do zdrowego rozsądku, osądu moralnego, uczciwości i inteligencji. Nie wspominając już o braku podstawowej wiedzy na temat tego, jak pozostać przy życiu, założyć rodzinę lub być częścią funkcjonującej społeczności.

W zamian za obietnicę zakończenia globalnych pandemii, niższych podatków, niższych wskaźników przestępczości, bezpiecznych ulic, bezpiecznych szkół, dzielnic wolnych od zarazy i łatwo dostępnej technologii, opieki zdrowotnej, wody, żywności i energii, otworzyliśmy drzwi do blokad, zmilitaryzowanej policji, nadzoru rządowego, konfiskaty aktywów, polityki zerowej tolerancji w szkołach, czytników tablic rejestracyjnych, kamer na czerwonym świetle, nalotów zespołów SWAT, Mandaty opieki zdrowotnej, nadmierna kryminalizacja, nadmierna regulacja i korupcja w rządzie.

Liczyliśmy na to, że rząd pomoże nam bezpiecznie poruszać się po krajowych sytuacjach kryzysowych (terroryzm, klęski żywiołowe, globalne pandemie itp.) tylko po to, by zostać zmuszonym do rezygnacji z naszych swobód na ołtarzu bezpieczeństwa narodowego, a mimo to nie jesteśmy bezpieczniejsi (ani zdrowsi) niż wcześniej.

Poprosiliśmy naszych prawodawców, aby byli twardzi w walce z przestępczością i zostaliśmy obarczeni mnóstwem przepisów, które kryminalizują prawie każdy aspekt naszego życia.

Chcieliśmy, żeby przestępcy byli usuwani z ulic i nie chcieliśmy płacić za ich uwięzienie. To, co mamy, to naród, który szczyci się najwyższym wskaźnikiem uwięzienia na świecie, z wieloma odsiadującymi wyroki za stosunkowo drobne przestępstwa bez użycia przemocy, a prywatny przemysł więzienny napędza dążenie do większej liczby więźniów.

Chcieliśmy, aby organy ścigania dysponowały niezbędnymi zasobami do prowadzenia wojen z terroryzmem, przestępczością i narkotykami. Zamiast tego dostaliśmy zmilitaryzowaną policję wyposażoną w karabiny M-16, granatniki, tłumiki, czołgi bojowe i pociski z pustymi końcówkami – sprzęt zaprojektowany z myślą o polu bitwy, ponad 80 000 nalotów oddziałów SWAT przeprowadzanych każdego roku (wiele z nich do rutynowych zadań policyjnych, skutkujących utratą życia i mienia) oraz programy nastawione na zysk, które zwiększają hojność rządu, takie jak konfiskata aktywów. gdzie policja konfiskuje mienie "podejrzanych przestępców".

Daliśmy się nabrać na rządową obietnicę bezpieczniejszych dróg, tylko po to, by znaleźć się w plątaninie nastawionych na zysk kamer na czerwonym świetle, które w imię bezpieczeństwa drogowego nakładają mandaty na niczego niepodejrzewających kierowców, podczas gdy rzekomo tuczą kasę władz lokalnych i stanowych.

Tak się dzieje, gdy naród amerykański jest oszukiwany, oszukiwany, oszukiwany, okłamywany, oszukiwany i oszukiwany, by uwierzyć, że rząd i jego armia biurokratów – ludzie, których wyznaczyliśmy do ochrony naszych wolności – naprawdę mają na uwadze nasze najlepsze interesy.

Jak wyjaśniam w mojej książce "Battlefield America: The War on the American People" (Pole bitwy Ameryka: Wojna z narodem amerykańskim) i w jej fikcyjnym odpowiedniku "Dzienniki Erika Blaira", problem z tymi diabelskimi układami polega na tym, że zawsze jest jakiś haczyk, zawsze jest jakaś cena do zapłacenia za to, co cenimy tak wysoko, że wymieniamy nasze najcenniejsze rzeczy.

W końcu takie okazje zawsze się psują.



Przetlumaczono przez translator Google

https://www.zerohedge.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz