autor: Tyler Durden
Autor: Michael Matulef za pośrednictwem The Mises Institute,
Każda poważna iluzja ekonomiczna zaczyna się od zniekształcenia słowa. Inflacja kiedyś oznaczała to, co w rzeczywistości oznacza do dziś — sztuczną ekspansję pieniądza i kredytu. Jednak z czasem został on zdefiniowany na nowo, by opisywać jego konsekwencje, a nie przyczynę.
To celowe odwrócenie języka służy celowi politycznemu: przerzuca winę z tych, którzy tworzą pieniądze, na tych, którzy je jedynie wydają, przekształcając akt oszustwa finansowego w zwykłe statystyczne "zjawisko".
Efekt jest głęboki.
Redefiniując inflację, rządy zaciemniły jej charakter, ekonomiści stracili jej sens, a obywatele zaczęli akceptować swoje stopniowe zubożenie jako nieunikniony fakt życia.
Austriacka tradycja — bardziej niż jakakolwiek inna — dąży do przywrócenia tej utraconej jasności: nazywania rzeczy ich właściwymi nazwami i przypominania nam, że inflacja nie jest objawem porażki kapitalizmu, lecz ataku rządu na same pieniądze.
Natura inflacji
Inflacja, rozumiana przez Szkołę Austriacką, nie jest ogólnym wzrostem cen, lecz sztucznym rozwojem podaży pieniądza. Wszystko inne wynika z tej przyczyny. Ceny nie rosną równomiernie, ani nie rosną spontanicznie. Istnieją powody, dla których ceny mogą rosnąć, są powody dotyczące podaży i popytu. Jednak ceny obecnie w dużej mierze rosną, ponieważ do gospodarki wprowadzane są dodatkowe jednostki monetarne, co zmienia strukturę produkcji i zniekształca kalkulację gospodarczą od podstaw.
Jak podkreślał Ludwig von Mises w książce Wolność Ekonomiczna i Interwencjonizm.
Obecnie panuje bardzo naganne, a nawet niebezpieczne zamieszanie semantyczne, które sprawia, że osoby niebędące ekspertami bardzo trudno jest zrozumieć prawdziwy stan rzeczy. Inflacja, jak to określenie było zawsze używane wszędzie, a szczególnie w tym kraju [Stanach Zjednoczonych], oznacza zwiększenie ilości pieniądza i banknotów w obiegu oraz ilości depozytów bankowych podlegających kontroli. Ale dziś ludzie używają terminu "inflacja" do określenia zjawiska, które jest nieuniknioną konsekwencją inflacji, czyli tendencji wszystkich cen i stawek płac do wzrostu. Skutkiem tego opłakanego zamieszania jest to, że nie pozostało już żadne określenie oznaczające przyczynę tego wzrostu cen i płac. Nie ma już żadnego słowa, które określiłoby zjawisko, które do tej pory nazywano inflacją. Wynika z tego, że nikogo nie obchodzi inflacja w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Tak jak nie możesz mówić o czymś, co nie ma nazwy, nie możesz z tym walczyć. Ci, którzy udają, że walczą z inflacją, w rzeczywistości walczą jedynie z nieuniknioną konsekwencją inflacji – rosnącymi cenami. Ich przedsięwzięcia są skazane na porażkę, ponieważ nie atakują źródła zła.
Dopiero później, gdy wymagała tego polityczna wygoda, definicja została zniekształcona do oznaczania "ogólnego wzrostu cen". Ta semantyczna sztuczka pozwalała rządom twierdzić, że są niewinni, jednocześnie popełniając akt, który zdefiniowały na nowo.
Murray Rothbard doprowadził spostrzeżenia Misesa do logicznego wniosku w książce The Case Against the Fed:
Jedynym winowajcą za inflację, Rezerwa Federalna, nieustannie wszczyna atak wokół "inflacji", za którą praktycznie wszyscy inni w społeczeństwie wydają się odpowiadać. Widzimy stary trik rabusia, który zaczyna krzyczeć "Stop, złodzieju!" i biegnie ulicą, wskazując przed siebie na innych. Zaczynamy rozumieć, dlaczego zawsze ważne było, by Fed i inne banki centralne obdarzały się aurą powagi i tajemnicy. Bo gdyby społeczeństwo wiedziało, co się dzieje, gdyby mogło rozerwać zasłonę zasłaniającą nieprzeniknionego Czarnoksiężnika z Krainy Oz, wkrótce odkryłoby, że Fed, daleko od bycia niezbędnym rozwiązaniem problemu inflacji, jest samym sercem i przyczyną problemu.
Każde rozszerzenie, argumentował Rothbard, stanowi formę legalizowanego fałszowania, które "okrada wszystkich posiadaczy pieniędzy", redystrybuując majątek od oszczędzających i producentów do tych, którzy są najbliżej punktów wejścia nowego pieniądza. Ceny dostosowują się nierównomiernie, ponieważ nowe pieniądze nie trafiają do wszystkich kieszeni naraz. Przepływa — najpierw do kredytobiorców, banków i wykonawców państwowych — zanim rozprzestrzeni się na szerszą gospodarkę. Ten "efekt Cantillona" jest kluczowy dla austriackiego rozumienia: nowa waluta zmienia ceny, co rodzi kolejne szanse, z punktów wstrzyknięcia; Inflacja przynosi korzyści tym, którzy otrzymają nowe pieniądze jako pierwsi, a karze tych, którzy otrzymają je ostatni.
Jak pokazuje Jörg Guido Hülsmann w książce Jak inflacja niszczy cywilizację, inflacja wynika "z naruszenia podstawowych zasad społeczeństwa", przekształcając to, co powinno być uczciwą wymianą gospodarczą, w systematyczne oszustwo. Inflacja to nie tylko zniekształcenie monetarne, ale ryzyko moralne, które psuje sam język komunikacji gospodarczej. Gdy inflacja fiducjarna "zamienia ryzyko moralne i nieodpowiedzialność w instytucję", niszczy zdolność systemu cenowego do przekazywania prawdy. W takim środowisku, gdzie "wszystko jest takie, jak się nazywa, trudno jest wyjaśnić różnicę między prawdą a kłamstwem", ceny przestają działać jako wiarygodne sygnały koordynujące decyzje gospodarcze. Inflacja "kusi ludzi do kłamstwa na temat swoich produktów, a nieustanna inflacja zachęca do nawyku rutynowych kłamstw", rozprzestrzeniając tę korupcję "jak raka na resztę gospodarki." W rezultacie społeczeństwo jest społeczeństwem, w którym sam środek koordynacji ekonomicznej został u źródła sfałszowany, pozostawiając przedsiębiorców do nawigacji za pomocą systematycznie zniekształconych sygnałów, które uniemożliwiają zrównoważone kalkulacje ekonomiczne.
Jednak szkody wykraczają daleko poza fałszywe sygnały cenowe, wkraczając w moralną tkankę cywilizacji. Inflacja "stale zmniejsza siłę nabywczą pieniądza" oraz "konsekwencją jest rozpacz i likwidacja norm moralnych i społecznych." Poprzez politykę opartą na zadłużeniu "rządy zachodnie wprowadziły swoich obywateli w stan zależności finansowej nieznany wcześniejszemu pokoleniu." Ta zależność niszczy charakter :
Wysokie długi są niezgodne z finansową samowystarczalnością, a zatem mają tendencję do osłabiania samodzielności także we wszystkich innych obszarach. Osoba zadłużona ostatecznie przyzwyczaja się zwracać o pomoc do innych, zamiast dojrzeć do ekonomicznego i moralnego filaru swojej rodziny i szerszej społeczności. Życzeniowe myślenie i uległość zastępują trzeźwość i niezależną ocenę.
Co gorsza, "Inflacja czyni społeczeństwo materialistycznym. Coraz więcej osób dąży do dochodu pieniężnego kosztem osobistego szczęścia." Wyłania się kultura, w której "inflacja fiducjarna pozostawia charakterystyczną kulturową i duchową plamę na społeczeństwie ludzkim" — plamę, która przekształca niezależnych obywateli w zależnych poddanych, podważa standardy podtrzymujące cywilizację i ostatecznie ujawnia inflację jako "potęgę społecznej, ekonomicznej, kulturowej i duchowej destrukcji."
Inflacja jako doświadczenie życiowe
Prawdziwym teatrem inflacji nie jest arkusz kalkulacyjny, lecz dom. Szkoda jest intymna — odczuwalna nie w agregatach ekonomicznych, lecz w cichych przekształcaniach codziennego życia. Inflacja działa jak najokrutniejszy i najbardziej nierozważny podatek, bo uderza niewidzialnie, podkopując siłę nabywczą tych samych ludzi, którzy są najmniej przygotowani, by się przed nią zabezpieczyć. Niszczy to związek między wysiłkiem a nagrodą, między roztropnością a bezpieczeństwem.
Inflacja karze oszczędności i nagradza dług. Ci, którzy oszczędzają na pieniądzach, tracą; ci, którzy pożyczają pieniądze, przynajmniej tymczasowo. Cnota oszczędzającego staje się głupotą, a lekkomyślność spekulanta zyskuje na korzyść. Z czasem całe społeczeństwa zmieniają swoje preferencje czasowe — niecierpliwość zastępuje pilność, konsumpcja zastępuje produkcję i oszczędzanie. Gdy sygnał pieniądza zostaje skorumpowany, społeczeństwo traci poczucie orientacji na przyszłość. Inflacja decywilizuje, ucząc ludzi żyć dla teraźniejszości. To jest cywilizacyjny upadek.
W codziennym życiu objawia się to stopniowo. Rodzina klasy średniej, która kiedyś co tydzień wychodziła na mieście, teraz je w domu. Młody pracownik oszczędzający na dom odkrywa, że marzenie z roku na rok się wycofuje. Emeryt, któremu obiecano bezpieczeństwo poprzez "stabilne" inwestycje, zdaje sobie sprawę, że stabilność była wyceniana nominalnie, a nie rzeczywiście. Każdy się dostosowuje — ekonomicznie, psychologicznie, moralnie. Szkody są powolne, indywidualne i kumulacyjne.
Austriacki ekonomista postrzega inflację nie jako statystykę, lecz jako historię zniekształceń — historię moralnej inwersji, niewłaściwego przydziału i postępującej demoralizacji społecznej. Katastrofą nie są tylko wyższe ceny, ale także zamieszane wartości i zniekształcone wybory. Inflacja jest w istocie kłamstwem przeciwko czasowi i wartości, i jak każde kłamstwo, ostatecznie załamuje się pod własnymi sprzecznościami.
Podsumowanie: Solidne pieniądze jako fundament cywilizacji
Droga naprzód nie jest tajemnicza; To jest wybór. Społeczeństwa, które chcą się podnieść po moralnym i gospodarczym zniszczeniu inflacji, muszą zacząć tam, gdzie zaczęła się korupcja: od samych pieniądzów. Austriackie rozwiązanie wymaga przywrócenia uczciwych pieniędzy — pieniędzy, których nie można nadmuchać według własnej woli, które zachowują wartość przez czas i które ponownie łączą wysiłek z nagrodą.
Wzywanie do zdrowych pieniędzy to domaganie się przywrócenia prawdy jako fundamentu życia gospodarczego. Inflacja to przede wszystkim kłamstwo — kłamstwo zakorzenione w medium, którego używamy do komunikowania wartości. Gdy to medium zostaje skorumpowane, wraz z nim upada moralna architektura społeczeństwa. Przywrócenie zdrowego pieniądza oznacza przywrócenie warunków, w których cywilizacja może się rozwijać: gdzie oszczędności się kumulują, a nie niszczą, gdzie długoterminowe planowanie zastępuje krótkoterminową desperację, a waluta staje się sojusznikiem cnoty, a nie silnikiem występku.
Inflacja, która zuboczy i demoralizuje, trwa nie z konieczności ekonomicznej, lecz z woli politycznej i społecznej zgody. Historia nie daje pocieszenia tym, którzy ignorują prawo ekonomiczne w nieskończoność. Wybór zdrowych pieniędzy to wybór cywilizacji zamiast rozkładu. Austriacka szkoła nie oferuje utopijnych obietnic, tylko wyraźną jasność: rozsądne pieniądze są warunkiem wolnego i cywilizowanego społeczeństwa, a ich brak jest warunkiem barbarzyństwa.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.zerohedge.com/

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz