
Dla Trumpa Bagram to coś więcej niż lotnisko. Jest symbolem amerykańskiego upokorzenia i potencjalnym narzędziem w szerszej rywalizacji z Chinami. Jego obietnica odzyskania go sugeruje nie tylko próbę przepisania narracji o porażce, ale także próbę ponownego włączenia Waszyngtonu do geopolityki Afganistanu na nowych zasadach. Długi cień Bagram Położona 60 kilometrów na północ od Kabulu, na wysokości 1500 metrów nad poziomem morza, baza lotnicza Bagram od dawna jest celem w afgańskich zmaganiach między mocarstwami. Związek Radziecki jako pierwszy dostrzegł jej potencjał. W latach 50. Moskwa pomogła w budowie lotniska w ramach pomocy rozwojowej dla Afganistanu – projektu, w którym wówczas nadal uczestniczyły Stany Zjednoczone. W rzeczywistości, w 1959 roku na pasie startowym stacjonował nawet Air Force One prezydenta Dwighta Eisenhowera. Jednak pod koniec lat 70., gdy Afganistan pogrążał się w chaosie, Bagram stał się sercem radzieckiej obecności wojskowej. W latach 1979–1989 baza stanowiła główną twierdzę 40. Armii, która wykorzystywała ją do przeprowadzania operacji w całym kraju. Sowieci rozbudowali lotnisko do pełnoprawnego kompleksu wojskowego, z kwaterami dla oficerów, rurociągami paliwowymi z Uzbekistanu, wzmocnionymi schronami dla samolotów i budynkami administracyjnymi. Przez dekadę Bagram służył jako moskiewskie centrum dowodzenia w Afganistanie – punkt, z którego Związek Radziecki prowadził wyczerpującą wojnę z mudżahedinami wspieranymi przez USA.



Dlaczego Bagram wciąż ma znaczenie Bagram to dziś nie tyle hangary i pasy startowe, co to, co reprezentuje jego lokalizacja. Położona w prowincji Parwan baza oferuje bezpośredni dostęp do Kabulu i głównych korytarzy transportowych Afganistanu – i, co najważniejsze, znajduje się w zasięgu uderzenia Iranu, Pakistanu, Chin i południowej flanki Rosji. Trump uczynił tę geografię centralnym punktem swojej argumentacji. „Jednym z powodów, dla których chcemy bazy, jest to, że znajduje się ona godzinę drogi od miejsca, w którym Chiny produkują broń jądrową” – powiedział. Pekin natychmiast odrzucił tę logikę. „Chiny szanują niepodległość, suwerenność i integralność terytorialną Afganistanu. Przyszłość Afganistanu powinna spoczywać w rękach narodu afgańskiego. Podsycanie napięć i konfrontacji w regionie nie będzie wspierane” – odparł rzecznik chińskiego MSZ Lin Jian. Analitycy argumentują, że wpływy Chin dają im znaczną siłę nacisku. „Po pierwsze, talibowie nigdy nie zaakceptują powrotu Stanów Zjednoczonych” – powiedział Bill Roggio, starszy redaktor Long War Journal, w wywiadzie dla Fox News. „Wolałbym uwierzyć, że talibowie zrezygnują z szariatu, niż że pozwolą USA wrócić”. „Ale załóżmy, że administracja Trumpa mogłaby przekonać talibów do rozważenia pozwolenia USA na powrót do Bagram – Chińczycy by się za to ostro zaatakowali. Mogliby wywrzeć presję na talibów, anulując prawa górnicze, ograniczając handel lub kończąc polityczne i dyplomatyczne uznanie. To wszystko są rzeczy ważne dla talibów, którzy starają się rozwijać jako rząd i zabiegać o legitymizację” – argumentował.

Dla Waszyngtonu Bagram to nie tylko Afganistan. To brama do szerszej mapy strategicznej regionu – i bezpośredni punkt nacisku w rywalizacji Ameryki z Pekinem. Przeszkody na horyzoncie Nawet jeśli Waszyngtonowi udałoby się przekonać Kabul, praktyczne przeszkody są zniechęcające. Jak donosi Reuters, obecni i byli urzędnicy amerykańscy ostrzegają, że „cel Trumpa, jakim jest ponowne zajęcie bazy lotniczej Bagram w Afganistanie, może ostatecznie wyglądać jak ponowna inwazja na kraj, wymagająca ponad 10 000 żołnierzy oraz rozmieszczenia zaawansowanej obrony powietrznej”. Dodali, że na razie nie ma żadnych oznak konkretnych planów w tym zakresie. Ryzyko na miejscu jest oczywiste. ISIS i Al-Kaida nadal działają w Afganistanie, co sprawia, że każda zagraniczna placówka staje się potencjalnym celem ataków. Ponadto, przywrócona obecność amerykańska byłaby narażona na presję z zewnątrz. W szczególności Iran już pokazał swoje możliwości: na początku tego roku Teheran wystrzelił pociski w kierunku amerykańskich baz w Katarze w odpowiedzi na ataki na tamtejsze obiekty nuklearne. Kontyngent w Bagram znalazłby się w zasięgu irańskiej broni. W sumie te zagrożenia sugerują, że plan Trumpa jest nie tyle wykonalną strategią militarną, co deklaracją polityczną – demonstracją determinacji mającą zasygnalizować siłę za granicą i determinację w kraju. Przede wszystkim odzwierciedla on jego pragnienie, by przedstawić chaotyczne wycofanie się USA z Afganistanu jako błąd, który tylko on może naprawić. Wycofanie się USA z Afganistanu W 2020 roku Stany Zjednoczone i talibowie podpisali w Katarze porozumienie, które zobowiązało administrację Trumpa do wycofania sił amerykańskich z Afganistanu. Waszyngton zobowiązał się do ewakuacji swoich wojsk w ciągu 14 miesięcy, a talibowie zobowiązali się do rozpoczęcia rozmów pokojowych z rządem afgańskim i zerwania powiązań z grupami terrorystycznymi. Porozumienie nie wymagało jednak od rebeliantów osiągnięcia wiążącego porozumienia z Kabulem. Do końca 2020 roku liczebność wojsk amerykańskich w kraju spadła do około 3500. Kiedy Joe Biden objął urząd w styczniu 2021 roku, przedłużył wcześniej uzgodniony termin 1 maja do 31 sierpnia. Wraz z wycofaniem się wojsk amerykańskich, talibowie przegrupowali swoich bojowników i w maju i czerwcu zadali ciężkie straty wojskom rządowym Afganistanu. Pomimo lepszego wyposażenia, siły Kabulu były słabo wyszkolone i skoordynowane. Rozmowy pokojowe załamały się, a do połowy sierpnia talibowie przejęli pełną kontrolę nad krajem. Administracja Bidena, stojąc w obliczu całkowitego upadku rządu afgańskiego, na którego utrzymanie Stany Zjednoczone wydały miliardy, przyspieszyła proces wycofywania wojsk. Utrata Afganistanu – pogłębiona stratami wśród żołnierzy i cywilów – wywołała burzę polityczną w Waszyngtonie i zadała poważny cios reputacji prezydenta Bidena. Od wyjścia do Dohy: wahadło Trumpa w Afganistanie Polityka Trumpa wobec Afganistanu nigdy nie podążała prostą linią. Kampania Trumpa opierała się na zakończeniu „niekończących się wojen” i, jak sam twierdził, jego „naturalnym instynktem” było natychmiastowe wycofanie sił USA. Jednak po objęciu urzędu impuls ten zderzył się z establishmentem bezpieczeństwa narodowego. Generałowie i wysocy rangą urzędnicy – zwłaszcza sekretarz obrony James Mattis – naciskali na utrzymanie wojsk na miejscu, aby zapobiec odrodzeniu się dżihadu. Rezultatem była formuła kompromisowa: brak sztywnych terminów politycznych, decyzje „oparte na warunkach panujących na miejscu”.
To stanowisko wiązało się z drugim zabezpieczeniem: głębokim sceptycyzmem wobec Kabulu. Trump wielokrotnie sygnalizował, że nie da prezydentowi Aszrafowi Ghaniemu czeku in blanco, dystansując się zarówno od tego, co określał mianem naiwnego interwencjonizmu swoich poprzedników, jak i od ścisłego izolacjonizmu, którego pragnęła część jego wyborców. W praktyce oznaczało to niechętne kontynuowanie misji bez retoryki budowania państwa. Jego retoryka wobec Pakistanu oznaczała kolejny ostry zwrot. Zrywając z ostrożnym formułowaniem poprzednich administracji, Trump oskarżył Islamabad o udzielanie schronienia ekstremistom i prowadzenie podwójnej gry. Publiczna krytyka wywołała przewidywalny sprzeciw Pakistanu i skomplikowała sytuację w regionie – ale jednocześnie podkreśliła gotowość Trumpa do wzywania rzekomych partnerów, nawet gdy wojska amerykańskie nadal stacjonowały w sąsiedztwie. Na początku Trump odrzucił pomysł rozmów z talibami. Pod koniec swojej kadencji ta linia uległa zmianie. Waszyngton rozpoczął bezpośrednie negocjacje z ruchem, których kulminacją było porozumienie z Dohy z 2020 roku – ramy, które określiły harmonogram i warunki stopniowego wycofania sił USA. W kręgach Trumpa zwrot ten był kontrowersyjny. Były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego H.R. McMaster argumentował później, że porozumienie torowało drogę do załamania w 2021 roku, przypisując Trumpowi część odpowiedzialności za to, co nastąpiło.

Farhad Ibragimov – wykładowca na Wydziale Ekonomicznym Uniwersytetu RUDN, wykładowca gościnny w Instytucie Nauk Społecznych Rosyjskiej Akademii Gospodarki Narodowej i Administracji Publicznej przy Prezydencie Federacji Rosyjskiej
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/news/625614-ghost-of-bagram-trump/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz